ROZMOWY Z DUSZĄ...
Kiedy byłem małym dzieckiem, więc
ciekawy,
Często z duszą rozmawiałem - tak
pytając...
Powiedz czysta, szczerozłota po bratersku
Przyleciała z niedosięgłych dla nas
światów:
Jaka barwa zdobi niebo? Jaka słońca?
- Na tych błoniach snu wiecznego...
I stworzenia.
Zanudzałem wieczorami kiedy milkły:
Drzewa, ptaki, tataraki, wiatr
spóźniony...
Ona chętna wieści snuła rozmarzona
Nic nie tając o tych cudach
- Dusza szczera...
Tam...
Lazury niezmącone chmurną skazą
Złote światło płonie grzejąc nie
spalając...
Że, choć cisza pogrobowa słyszysz głosy
Tu, na ziemi ukochane: drzewa...
ptaki...
Nocne trele, rozszumiałe wonne lipy,
Szept ajeru u wrót stawu.
- Oprócz wiatru.
Ale kiedyś nieroztropnie ją spytałem,
Kiedy jesień w szyby okna perły tłukła,
Czy pofrunie w mym imieniu na te niwy:
W te błękity... złotą jasność...
Gdzie ta cisza?
Łza spłynęła - już nie złota -
odpowiedzi,
W swoim sercu szukać musisz.
I umilkła...
Komentarze (3)
Wojciechu ta rozmowa sprawiła że ja w głąb swoje duszy
spojrzałam i coś dziwnego się stało ta myśl nie była
lekka okazała się głazem...Twój wiersz ma siłę
przekazu...mimo to z uśmiechem:)
zawsze szukamy odpowiedzi na nasze pytania ale czy uda
nam sie je znalezc...
Wiersz niezwykły, zatrzymuje na dłużej. Tak, tak, to
serce wie najlepiej...