U SCHYŁKU JESIENI...
/miłość... aż za grób.../
Wiem, kochana, podasz papcie,
gdy nadejdzie pora...
Krok po kroczku w artretycznym
bólu pochylona.
Przysłowiową szklankę wody
drżącą dłonią - mojej...
Jak uwiędły konar myśli
niegdyś tak frywolnej.
I poczytasz do poduszki
z morałami bajki...
A to przecież w pewnym wieku
ważne - jak pigułki.
Schylisz głowę nad facjatą
zmarszczek: lustra zamknę...
Oczu, byś nie mogła dojrzeć
zdrajcy-czasu postęp.
W końcu zaśniesz obok kości
- wybacz, niewygodę...
Chłód ciągnący z klekoczących
sen spędzając z powiek.
I się nasze - skołatane,
w jedną złączą duszę...
Wierne sobie, i przysiędze,
że się nie opuszczą.
Komentarze (8)
Diama, krytyka nie boli, prawda? Czy moglabys nam
przekazac cos lepszego?
Wojtku poruszył mnie ten wiersz mhmmmm stworzyłeś coś
co nazywamy z życia wzięte...mimo że starość jest
opisana lecz jak pięknie...z uśmiechem:)
Chyba każdy marzy o takiej miłości... piekny wiersz
w 3 i 4 zwrotce chyba celowy brak rymu, szkoda, bo
lepiej by się czytało, ciekawa forma 8,6,8,6, a
wiadomo, że im kótszy wers tym ciężej znaleźć zgodny
rym :)
Piękne słowa... Wyrażają prawdziwą i szczerą
miłość...Niesamowite.
wcześniej Cię nie widziałem..aż zastanawiające,świetna
forma wiersza, spójnosc aż poraża w pozytywie tego
słowa,świetna forma..muszę zerknąc w Twoje utwory gdyz
dawno mnie nie było..Pzdr
piękna wierność i oddanie bo dusze są jednym Dobry w
formie nastrój bezpieczeństwa i ciepła
I wielka prawdziwa miłość nie zważa na zmarszczki,
pigułki...śliczny wiersz.