RUINY
Z oddali staram się określić dystans między
nami
Łzy moczą mi podłogę gdy mijamy siebie
sami
Znów widzę bruzdy strapień w twojej smukłej
twarzy
Tam na końcu bladych świateł nic lepszego
się nie zdarzy
Ta jedna partia środka - kamień, bastion
ocalały
Potykasz się o myśli, oznajmiając żem
wspaniały
Ale nie oszczędzasz mnie, gdy rozdeptujesz
dystans
Nawet najdrobniejszą skazę nosi w sobie
każdy kryształ
W tym ciemnym rogu bram zdobionych lepkim
żalem
Podnoszę żywo głowę i spoglądam w kopie
kalek
Odpowiedz mi dlaczego nie jestem już
wspaniały?
Rozchyl usta siłą słów, z których lepisz
twarde skały
Ostatni raz odsłaniam dłonie przed brzasku
rozkwitem
Patrzę w strugi niebios, widząc tam
gorzkawe życie
A cegiełki naszych chwil wciąż układam w
piramidy
I skrywam słodkie skarby przed upadkiem
Atlantydy
Komentarze (1)
Ciekawy wiersz, fajnie napisany ++