Sąd
Ogień, furia, szał straszliwy,
We mnie płonie dziko.
Biegnę, krzyczę, pierś rozrywam,
Gdy tą pieśń okrutną słyszę.
Daj…daj, co tyko masz.
Weź…weź, co tyko chcesz.
Płacz…płacz, gdy musisz dać,
Śmiech…śmiech, gdy możesz brać.
Ich…ich to życie jest.
Twój…Twój to życia kres.
Nic…nic, co mógłbyś dać,
To…to, co Twoje jest.
W oczach gniew i niemy strach,
Dy wiem, że dla mnie ta melodia.
Zgrzeszyłem raz, zgrzeszyłem drugi,
A teraz płacę za ten grzech.
Ty…Ty nie dałeś nic.
On…On ni dostał nic.
Strach…strach w Twych oczach jest.
Zło…zło na Twoich rękach.
Śmiech…śmiech – czy słyszysz
mnie?
Płacz…płacz przez Swój grzech.
Teraz…tera na stosie spłoń.
Płoń…płoń, tak każe los.
Teraz klękam i błagam was.
Żałuję już, grzechu ból.
Koniec życia już jest bliski,
Lecz czy wybaczycie mi?
Nie…nie, piekło czeka Cię.
Ból…ból po czasu kres.
Już…już za późno jest.
Sąd…sąd już skazał Cię.
Płacz…płacz, tak łatwo nie wywiniesz
się.
Klęcz…klęcz, lecz ból nie uratuję
Cię.
Dół…dół do piekła zejdź.
Tam…tam płać za swój grzech!
Każdy z nas usłyszy swą pieśń, bo każdy z nas przez całe życie układa do niej słowa…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.