Sadyba
zbuduję ze strofek jesiennych
i złotym listowiem ocieplę
dom słowa który się hen wzniesie
pod poetyckie niebo jak sen
pozbawiony izb oraz piwnic
w których drwa metafor rąbię
a biały lód schłodzonych wzruszeń
pod prysznicem weny odtajał
kielnią interpunkcji wygładzam
zmarszczki fraz od ręki by potem
w kapsule wiersza znów odnaleźć
czysty marazm konserwowany
bo jak każdy poeta - smakosz
zapragnę w domowym zaciszu
poprzez dusze bratnie usłyszeć
dźwięk magiczny muzycznej ciszy
budowaną naprzemiennie wersami
raz w poprzek a czasem pionowo
twórczość na wieszakach powieszę
aby stała się nową mową.
Komentarze (6)
Pozwolę sobie za al-bo.
Bardzo ciekawy wiersz
podoba mi się jego budowla:)
Serdeczności przesyłam:)
zbudowana Sadyba słowem, pięknie
no to ewidentnie ciężka, rzemieślnicza robota :-) a
wiersz bardzo dobry :-)
samo mi się przeczytało - wiązaną mową, czyli
wierszem:)
super pomysł i wykonanie;)
Bardzo fajne pozdrawiam