Samoczynność
Pora przysiąść w fotelu i wymoczyć nogi.
Butny brud przeszłości zetrzeć pumeksem.
W gorącej wodzie - naszym zwierciadle -
ujrzymy
rząd mogił podłogowych - całą prawdę o
nich.
Zagrzać żurek w abażurku i w lampkę
wina wpatrzeć się z zapaloną uwagą.
Idącą grzybicę przepuścić u progu by
doznała oświecenia na drucie
zbrojeniowym.
Niechaj się samoczynnie przyjrzę:
Na jej szyi wisiorek z datą przełomu
błyszczy i zjada chiński ryż chińską
pałeczką do uszu niepotrzebną nikomu.
Świece płoną, choć nikt ich o to nie
prosił.
Zapalone samoczynnie, samoczynnie zgasną.
Możliwe, że świat też się samoczynnie
stworzył
i samoczynnie zaśnie bez bajeczki na
dobranoc.
Wyschnie plama na bieliźnie ewolucji.
Stos zużytej bielizny zawiezie się do
pralni.
Wypiorą i rozwieszą na sprężystych
sznurkach.
Znów będzie można to założyć i nosić.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.