Samotne dziecko z pijanego domu.
Mamo...ile jeszcze będzie to trwało?
Ile mojego rodzeństwa bedzie sie jeszcze
przez tych panów bało?
Ile jeszcze cierpienia w tym pijanym
domu?
A wyżalić się...komu?!
Codziennie przychodzą...butelki wam
daja...
Chyba ze 20 lat mają...
Piją,biją i mym ciałem sie zabawiają.
Później siadam zapłakana i dobita...
Stwierdzam wtedy,że jestem pobita.
Jak dziecko niechciane...
Jak maszyna nastrajane.
Za każdym razem,później pan jakiś
przychodzi.
W mundurze...bierze mnie i wychodzi.
Krzycze gdzie?po co?!On krzyczy na mamę i
tatę.
Wtedy zamykam oczy,widzę siebie i rodziców
i moją ulubioną cukrową watę.
"Mamusiu...Będę grzeczna!Niech ci panowie
zabawiają się mną!
Niech sie na mnie drą...
Ale zostawcie mnie...
Zabierając mnie ten pan na kawałki serce mi
tnie.
. . . .
Dziecko staje się niczyje...smutne.
To jest bardzo okrutne.
Dziecko nie wybiera rodziny,
Ani jej rozpadu godziny...
Ale kocha ją całym sercem taką jaką
jest.
Nawet gdy po pijaku dali mu chrzest.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.