Samotność.
Spotykaliśmy się rzadko...
wiem, moja wina...
Moja miłość rosła w sile - Twoja
malała...
Ile?
Ile czasu musiało minąć, żebyś zrozumiał,
że nie było sensu..?
Jeszcze dzieci w nas siedzą, a my w
nich...
Nie było chwili bez uśmiechu, śmiechu,
dzikowania.
Dla mnie to było wspaniałe - dla Ciebie
zbrzydniałe...
Miałeś dość i śmiechów, i chichów...
Naszych radości z byle czego...
Stałeś się kimś obcym dla mnie,
oziębły, chamski, bezczelny..
te trzy Twoje cechy doprowadziły do szału
me pociechy.
Miałam dość!
Koniec z tym.
Chciałam przestać...
nie umiałam.
Tak się samotności bałam...
Komentarze (1)
chyba kazdy boi sie samotnosci.. ale czasami samotnosc
jest najlepszym lekarstwem na zlamane serce. lepiej
zyc samemu niz wciaz czuc ze ta osoba nas nie chce
slyszec jak sie nas obraza byc zniewazanym.. +