Samotność moją spowija.
Samotność moja spowija czarny cień.
To cisza, mury depczą mnie.
Osłabiają moją wiarę,
gniotą moje myśli,
robią wszystko bym zginą, przepadł,
bym się już nie podniósł.
Ucinają mi ręce i nogi nie zwrócisz
już na mnie swej uwagi.
To kim ja jestem dla ciebie teraz
znaczenia nie ma.
Nie chcesz mnie znać, chcesz o mnie
zapomnieć.
Siedzę teraz na podłodze, nie widzą mnie
zamykam oczy i chce zasnąć obudzić się
już nie chcę. Wszystko mnie boli,
wszyscy krzyczą męczą moje serce.
Spokoju, chcę zasnąć, nie dają mi go.
Siedzę cicho na podłodze na środku dużego,
pustego pokoju.
Jest ciemno ,a ja się boję,
boję się samotności.
Milczę, boje się coś powiedzieć,
zimno jest mi coraz bardziej.
Umrzeć chciałbym bardzo,
uciec daleko stąd
do mamy i taty,
być tam gdzie oni są.
Chcę być z nimi ,a nie tu gdzie jestem.
Chce stąd odejść, już nie chcę być sam.
A.Ch. wrzesień. 2003r.
Komentarze (2)
Rodzice kochani. :) Pozdrawiam
gdy rozpacz serce dusi, śmierć wybawieniem
kusi...dobrze,że oparcie w rodzicach jest