Sanktuarium grzechu
Pod księżycem w pełni rosnącymi
lirycznie
Poezja śmierci zalewa duszę
Niczym więdnące ziarno uwolnionego
demona
By przekląć gwiazdy zawrotem głowy
Rozwieram szeroko wrota do mrocznych stron
mej duszy
Przebłysk fundamentów, na których wznosi
się Miłość
Obsesja w mym umyśle
Zrodzona z miłości zatopionej w dole
Wśród skrytych grobów przeszłości
Marmurowe skrzydła rozpostarte ku
niebiosom
Mogłoby to się zdawać doliną snów
Gdyby światła dnia nie uciekały, by
pozostać w tyle
Te wizje uderzają niczym wściekła żądza
Przykuwając mokre usta do zimnych murów
W przebłysku od żądzy w proch
Rozrzucone na mym psychicznym całunie,
Gdy kochankowie osiągali spełnienie
Widziałam to wszystko
Niespełniona Miłość, osnuta baśnią
Sanktuarium grzechu...
Komentarze (2)
Wiadomo że dla mnie taki wiersz jest trudny i czytam
go dokładnie, gdy mi ocenić wypadnie. Bardzo Głębokie
myślenie i wydaje mi się, że ukazujesz tą treścią,
wizję jakiejś nie osiągalności, zawodu i pragnienia.
Nie chcę nietrafnie oceniać, więc na tym poprzestanę.
Twój wiersz mnie zadziwia bogatym słownictwem i nie
tylko.
Sanktuarium grzechu....niespełniona miłość...
fundament pokryty mchem zapomnienia...
zimny marmur i skrzydła bez piór...
moze to nie obsesja moze to tęsknota....zal
perfekcyjnie ukazujesz klimat wiersza w taik nieco
niedokonczonym słowie...brawo...
dobry wiersz...