Sara - rozdział XIX i XX
Rozdział XIX
Minęło pięć lat. Sara wraz z mężem zostali
dziadkami, małego i uroczego Patryka. Nie
często jednak mogli odwiedzać wnuczka,
ponieważ młodzi zamieszkali w Toskanii,
skąd pochodził ich zięć. Ciężko było Sarze
bez córki, a teraz już i bez wnuczka.
Prosiła nawet męża, aby postarał się
znaleźć coś dla nich we Włoszech, aby mogli
być bliżej dzieci. Stanisław obiecał że to
rozważy, ale jakoś nie miał do tego głowy.
Czas mijał, wnuczek rósł, a dziadkowie
wciąż tkwili w Paryżu. Sara widząc że mąż
raczej nic nie wskóra tej w kwestii, sama
postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Często zaglądała do internetu, to znów
przeglądała codzienną prasę, aż w końcu
znalazła. Trafiła na rodzinę która właśnie
z Toskanii, chciała się przenieść do
Paryża. Nawiązała z nimi bliższy kontakt a
nawet umówiła się na spotkanie, nie mówiąc
o niczym Stanisławowi. Oprowadziła ich po
całym domu, który nawiasem mówiąc bardzo im
się spodobał, a następnie pojechała z nimi
do Włoch, celem obejrzenia ich posiadłości.
Okazało się, że mieszkają w niedalekiej
odległości od dzieci, co Sarę bardzo
ucieszyło. Kiedy wróciła z powrotem, mąż
czekał na nią dość poirytowany, ponieważ
martwił się czy coś jej się nie stało.
Kiedy opowiedziała mu wszystko ze
szczegółami, zdziwił się że w tak krótkim
czasie, zdołała tyle załatwić. Pochwalił ją
ale i nie ukrywał, że mu wstyd. Ponieważ
obu stronom zależało na szybkiej
transakcji, w dwa dni uporali się z
zamianą. Teraz już Sara była szczęśliwa –
miała pod ręką córkę a także ukochanego
wnuczka, który skończył już dwa latka.
Córka również cieszyła się z takiego obrotu
sprawy, ponieważ miała już rodziców na
miejscu. Któregoś dnia, gdy Sara wybierała
się do dzieci, zadzwonił telefon. Gdy
odebrała, nikt nie odzywał się aczkolwiek
było słychać szybki oddech, jakby ktoś nie
mógł wydusić słowa. Trochę przeraziła się,
ale co mogła zrobić. Odłożyła słuchawkę,
ale jeszcze przez chwilę nasłuchiwała,
oczekując powtórnego połączenia. Minęło pół
godziny, ale nikt już nie zadzwonił. Miała
w planie wizytę u dzieci i tak też zrobiła,
ale przez cały ten czas, myślała o głuchym,
a zarazem dziwnym telefonie. Gdy wróciła do
domu, jej pierwszą czynnością było
sprawdzenie sekretarki. Nie wierzyła
własnym uszom – takich głuchych telefonów,
było jeszcze kilkanaście. Bardzo ją to
dręczyło i nie wiedziała co ma o tym
myśleć. Czekała na męża, aby opowiedzieć mu
tę dziwną telefoniczną historię. Zbliżał
się wieczór, a jego wciąż nie było.
Niepokoiła się, a myśl o telefonie,
potęgowała tylko niepotrzebny stres. Gdy
dochodziła godzina dwudziesta druga,
usłyszała jakiś dziwny odgłos. Otworzyła
drzwi i bardzo się wystraszyła – na ziemi
tuż za progiem, leżał zakrwawiony mąż.
Wezwała pogotowie i zadzwoniła po dzieci. U
Stanisława stwierdzono wstrząs mózgu, a
także dwie rany cięte. Wzięto go do
szpitala, na ostry dyżur. Sara całą noc nie
spała, płakała i wciąż myślała o dziwnym
telefonie, który być może miał związek, z
jej pobitym mężem. Nad ranem, kiedy udało
jej się na chwilę zasnąć, nagle ktoś
leciutko zapukał w szybę. Sara zdrętwiała
ze strachu – podeszła do okna, odsunęła
firankę i zobaczyła swojego byłego
chłopaka, jeszcze z czasów studenckich. To
z nim kiedyś zaszła w ciążę, a następnie
poroniła. Trudno było jej uwierzyć, że tu
tak daleko od Polski, odnalazł ją.
Otworzyła mu drzwi i wpuściła do środka -
był miły i spokojny. Zrobiła mu herbatę i
poprosiła o rozmowę. Łukasz – bo tak miał
na imię, opowiedział jej o rzeczach, w
które trudno było uwierzyć. Okazało się, że
to on był winny śmierci obu mężów, a także
jej siostry i że to on uknuł ten
niewiarygodny i poniekąd makabryczny
scenariusz, który wprowadził w życie
kobiety. Przyznał się nawet do tego, że
przystał do mafii, a nawet przez pewien
czas, był jej przywódcą. Sara nie mogła
uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała,
ale on zapewniał ją, że jest to
najprawdziwsza prawda. Bardzo ją prosił
żeby nie wydała go policji i obiecał, że
już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Kiedy
wyszła na chwilę do łazienki a po chwili z
niej wróciła, Łukasza już nie było. Nie
zdążyła go nawet zapytać, dlaczego to
zrobił. Weszła do kuchni aby zrobić sobie
herbatę i w tym samym czasie, zapukał ktoś
do drzwi. Kiedy je otworzyła zobaczyła
przerażoną córkę, która cała drżała. Sandra
poprosiła matkę, aby wyszła z nią przed dom
– na pobliskim drzewie, wisiał Łukasz z
kartką w dłoni. Obie przerażone podeszły
bliżej i odczytały tekst – Saro, Bardzo Cię
Kochałem, przepraszam za wszystko, WYBACZ.
Minęły dwa miesiące - Stanisław zdrów i
cały, powrócił do domu. Pomimo iż jego
zdrowie było pod znakiem zapytania, czuł
się nadzwyczaj dobrze. Sara chcąc jakoś
wynagrodzić mężowi to, co ostatnio
przeszedł, zaproponowała wycieczkę do
Polski. Mąż bardzo się ucieszył z tej
wiadomości, a nawet przyznał, że też
ostatnio o tym myślał. Tak więc
postanowione - wyruszają do Polski.
Rozdział XX (ostatni)
Choć chcieli ten pobyt w kraju spędzić
wyłącznie we dwoje, nie wypadało odwiedzić
dziadków – tym bardziej, że przyszywana
babcia Sandry, to bądź co bądź, biologiczna
mama Stanisława. Przed laty wyrzekła się
syna, ale po stracie Sebastiana, być może
otworzy swe serce. Sara uprzedziła ich
telefonicznie, że są w Polsce i że
najprawdopodobniej ich odwiedzą. Babcia nie
miała jednak pojęcia, że obecny mąż Sary to
jej syn, o którym starała się zapomnieć.
Zapowiadało się ciekawe, a może nawet
bardzo szokujące spotkanie po latach. Gdy
byli już blisko, dziadkowie wyszli im
naprzeciw. Przywitali się serdecznie i
zaprosili do domu. Babcia nie rozpoznała
syna, a jej mąż, nie miał o niczym pojęcia.
W trakcie obiadu a raczej już deseru,
Stanisław zapytał swoją matkę czy go
poznaje. Ona uśmiechając się życzliwie,
zapytała - A czy my się znamy? - Wtedy on
wstał i przedstawił się – Jestem twoim
synem, którego przed laty wyrzekłaś się –
Babcia, prawie że zemdlała. Wtedy to, cała
tajemnica wyszła na jaw. Dziadek który
przez tyle lat żył w nieświadomości, biorąc
pod uwagę wierność swojej żony, teraz
dopiero dowiedział się całej prawdy. Nie
miał pojęcia, że jego własna żona przed
laty go zdradziła, a dziecko które urodziła
i podobno zmarło, nie było jego dzieckiem.
Jak na taką wiadomość, zareagował dość
spokojnie. Popatrzył swojej żonie głęboko w
oczy, a po chwili wyszedł z domu. Wszyscy
dowiedzieli się również, że Stanisława
wychowywali obcy ludzie, a matka przy
okazji wyznała, że kiedy był już
pełnoletni, chciała go wziąć do siebie i
przyznać się mężowi do zdrady i do tego, że
dziecko wcale nie umarło, lecz wówczas
dowiedziała się o jego kontaktach z mafią i
wyrzekła się syna na zawsze. Teraz patrzyła
na niego z miłością i gładziła po głowie -
a może tylko dlatego, że on jedyny jej
został. Gdy tak siedziała wpatrzona w syna,
zadzwonił telefon – był to dziadek, który
prosił aby wyszła na zewnątrz. Kiedy już to
zrobiła, podszedł do niej i pocałował w
policzek a następnie objął i przytulił do
siebie, mówiąc że ją kocha i wybacza.
Takiego obrotu sprawy, nikt się nie
spodziewał. Gdy dziadkowie wrócili do domu,
wszyscy razem zasiedli do stołu i cieszyli
się sobą. Gdy nadeszła pora kolacji, Sara z
babcią poszły do kuchni, a Stanisław wraz z
dziadkiem, postanowili zagrać w karty.
Rozpoczął się miły dla wszystkich wieczór,
którego na pewno, nikt nigdy nie zapomni.
Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia, a
z nią i czas na odpoczynek. Sara i
Stanisław udali się do sypialni, która
niegdyś była sypialnią jej i Sebastiana –
wróciły wspomnienia. Kiedy położyli się już
do łóżka, Stanisław był miły i bardziej
czuły niż zazwyczaj, a poza tym, cieszył
się że wszystko wyjaśniło się między nim a
matką. Sara której życie nie głaskało, była
teraz bardzo szczęśliwa i miała nadzieję,
że już nic nie zburzy tego szczęścia. Miała
piękny i ciepły dom, cudownego męża,
wspaniałą córkę i zięcia, a także słodkiego
wnuczka, którego kochała nad życie. Poza
tym, miała też najlepszych teściów na
świecie i choć wydawałoby się że byłych, to
jednak aktualnych. Mijały dni, a atmosfera
była tak sprzyjająca, że ani Sarze, ani też
Stanisławowi nie chciało się wracać do
Włoch. Zdecydowali że zostaną aż do Świąt,
a ponadto namówią dzieci, żeby również do
nich dołączyły. Nadeszło oczekiwane Boże
Narodzenie, a wraz z nim Miłość, która
jednoczyła tę wyjątkową rodzinę i była dla
niej tak łaskawa, że pod jej wpływem
wszyscy postanowili, na zawsze osiąść w
rodzinnym kraju. Kiedy zaświeciła pierwsza
gwiazdka, przełamali się opłatkiem, złożyli
sobie życzenia i zasiedli do wigilijnej
wieczerzy. Z radia popłynęła cudowna kolęda
„Cicha noc”, a cała rodzina w skupieniu,
odmawiała modlitwę. Po uroczystej kolacji,
dziadek jako najstarszy w tym gronie,
zobowiązał się do rozdania gwiazdkowych
podarków. Oprócz prezentów z których
wszyscy byli zadowoleni, każdy miał
dołączoną małą niespodziankę, której
pomysłodawcą był właśnie senior rodziny. W
pięknie zdobionym pudełku w kształcie
serca, znajdował się szklany aniołek, z
wyrytym napisem – NIECH CIĘ CHRONI,
STRZEŻE I NIGDY NIE ZAWIEDZIE, NAWET W
NAJGORSZEJ ŻYCIA BIEDZIE. I w tym cudownym
Świątecznym nastroju przepełnionym wiarą,
nadzieją i miłością, kończy się opowieść o
biednej dziewczynie, która po ciężkich
zmaganiach wygrała walkę z chorobą, a także
z losem, któremu na imię Miłość.
K O N I E C
Kochani - mam nadzieję, że nie
zanudziliście się czytając moje pierwsze w
życiu opowiadanie, a poświęcony czas, nie
był czasem straconym. Dziękuję Wam pięknie,
za wszystkie sympatyczne i
dowartościowujące komentarze i życzę
Ogromnej Wiary, Nadziei i Miłości. A teraz
może uchylę rąbka tajemnicy, choć może to
nie do końca, adekwatne sformułowanie.
Pisząc poszczególne rozdziały tej
opowieści, przede wszystkim korzystałam ze
swojej wyobraźni i fantazji, ale były też
wątki oparte na faktach, a ponadto moje
własne przemyślenia, pragnienia i marzenia.
To czego sama w życiu nie doznałam, czy też
nie osiągnęłam, przypisałam mojej
bohaterce. Jeszcze raz bardzo dziękuję za
pochlebne komentarze, które wiele dla mnie
znaczą i które bardzo sobie cenię.
Komentarze (13)
z wielką przyjemnością przeczytałam - warto było
poczekać i wszystkie przeczytać jednym tchem:-)
pozdrawiam
Też z wielką przyjemnością przeczytałam historię życia
Sary i jej zmaganie się z przeciwnościami losu, które
tak jak w życiu wywołują radość i smutek. Dziękuję Ci
za możliwość przeżycia dawki wzruszeń i radości idąc
krok w krok za Sarą. Pozdrawiam Cię serdecznie i
przytulam...
Isiu, w skupieniu i z przyjemnością przeczytałam
opowieść do końca i mogę zapewnić Ciebie, że warto
było poświęcić swój czas po to, żeby poznać ciekawe
losy Sary i jej rodziny.
Masz smykałkę do pisania prozy.
Dziękuję za mile spędzone chwile, aż mnie korci
poprosić Ciebie o kolejne opowiadanie :) Serdecznie
pozdrawiam.
Przeczytałam wszystko,bardzo mi się podobało. Masz
talent do prozy:)
Pozdrawiam
Bardzo pięknie, będę czasem wracać do Sary
Tak, jak pisze DoroteK, życie
Pozdrawiam Isiu:)
Historia dobrze się zakończyła. Czytałam z
przyjemnością. Pozdrawiam :)
straszna sytuacja z tym Łukaszem, nawet trudno
powiedzieć, że wszystko skończyło się dobrze, ale
przecież tak to właśnie jest w życiu, wszystkie
kolory... :-)
Gratuluje Isiu.To kosztowalo wiele pracy.Milej
niedzieli
Historia skończyła się jak dobra bajka- zwyciężyła
miłość.
Bardzo pięknie Isiu. Nakarmiłam swoją
ciekawość.Przeczytałam wszystkie części twojej
opowieści. Serdecznie dziękuję.
Witaj Irenko!
Miłość zwycięża ...
milutkiej niedzieli :)
Witaj Isiu, przeczytałam wszystkie części opowiadania
z ogromną przyjemnością, dziękuję. Serdeczności.