Senne epitafium poety - heretyka
Do końca nie wiem, gdzie miejsce to jest,
drewniany jest parkiet i sufit też.
Drewniane regały, na nich miliony ksiąg,
kamienny kominek, czarnych tulipanów
woń...
Oszklone kredensy, na nich tańczą cienie, o
nim zapomnienie, ogniowe płomienie...
W dywan whiskey zdążyła się wsiąc, wosk ze
świec, rozgrzewa mu dłoń.
Ogniowi tancerze powtarzają tango, zajęły
się półki, zajął i żyrandol.
I cała podłoga rozświetlona błyska, a w
rogu pokoju trumna jak kołyska, kołysze
się, a pozytywka melodię wygrywa...
Ostatnie nadzieję o życiu rozmywa,
pochłonie go piekło z anielskim chłodem, i
strawi go ogień, jak zwykł trawić kłodę...
Komentarze (1)
..hmmm..ciekawie-sennie-heretycki..;):D...Pozdrawiam