Sierpień we mnie
Po łąkach nici pajęczyn… Obwiązują trawy
tulą spokojem.
Zdaje się że odchodzę ciszą, moje stopy
kamienieją; słowa
zatapiane w rosie dotykają ciężarnego
nieba.
Daje się uwieść wrzosom idącym po leśnych
polanach -
przy czułym dotyku zdradzą stada
rozsiadłych maślaków
Odurzone płonącym słońce oddaja się
całopalnie.
Leniwe obłoki trzymam na smyczy… Za oknem
plusk rzeki,
garść luster rozsypanych obok, jest bardzo
bliska prawdy.
Zbłąkany wróbel szuka resztek z nocnych
ognisk,
wyjada mi z ust strach, płynący z tamtej
planety… Idę
w śpiew cieni, ciągle trwa, chociaż to już
niemodne,
w objęciach grawitacji.
Komentarze (7)
Sielski obrazek rozpalonego sierpnia - urzeka. Ja za
to jestem jesienna :)
W drugiej strofie uciekło "m" - słońcem.
Pozdrawiam :)
ciekawy, metaforyczny zapis przyrody
Janie, sierpień we mnie sam tytuł jest zachęta, aby
wstąpić i móc rozkoszować się poezją przy herbacie;)
Pozdrawiam serdecznie i uśmiech zostawiam Ola:)
Interesujące i to w objęciach b grawitacji.
Bardzo mi się podoba Twój wiersz.
Cieszę się, że kliknęłam:)
jesień ( życia) też jest piękna- wystarczy pozbyć się
tego strachu...
Przyjemny obraz :o) Może tylko ten śpiew cieni brzmi
niepokojąco.