W sklepie z kocami
to my frends
Zmożona codziennością chowam sie pod
kocem.
Koc nie taki pierwszy lepszy,
Lecz starannie wypatrzony spośród wielu.
Codzienne obserwacje nie były na marne.
Tak teraz dobrze mi się lerzy pod nim,
Tak ciepło, wspomnienia wracają.
Uśmiech na jego tważy mówił mi że mnie
potrzebował,
Dotyk jego rąk jak ten koc rozgrzewał
mnie.
Tylko te spojrzenia ludzi,
Powstrzymują mnie od tego by nie zasnąc.
Co chwila przechodzą obok całymi
rodzinami.
Nienawidze takiego widoku,
nie wtedy gdy leżę pod moim kocem.
Najpierw jedna łza, potem druga skapując po
policzku,
Uświadomiła mi że czas już wracać do
domu.
Jutro znowu tu powróce...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.