Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj
Więcej wierszy na temat: Miłość

Skrucha (odc. 29)

-Leokadio, kochanie, musisz mnie wysłuchać i wiedzieć o wszystkim – podjął po chwili milczenia. –Chcę być z tobą przez wszystkie dni, ale nie mogę cię zostawić w niepewności, z czym to się wiąże. Dlatego posłuchaj, proszę, o tym co się dalej stało.
-Nie byłem w stanie odmówić. Bałem się odmówić, bałem się ryzykować nowego aresztowania, nowego więzienia, torturowania. Nowych gróźb, że mnie zabiją, wykończą, a nawet że ciebie zabiją, bo znaleźli twoje zdjęcie, a także jeden list od ciebie, który otrzymałem jeszcze w sierpniu przed wojną, gdzie był twój adres. Ja wiem, że są ludzie zasługujący na miano bohatera, wytrwali, nie bojący się śmierci, tortur ani gróźb. Lesiu, najdroższa, ja do takich nie należę. Powinnaś wiedzieć o mnie, o swoim przyszłym mężu, że nie należę do bohaterów, zawsze idących do walki na śmierć i życie ze śpiewem na ustach. Ta wojna, ta dotychczasowa moja wojna sprawiła, że poznałem także swoje tchórzostwo. Jeśli chcieć koniecznie nazwać to inaczej – to poznałem swoją potrzebę walki o przetrwanie, o ocalenie, o przeżycie następnego i jeszcze następnego dnia, nawet gdyby to czasem musiało wiązać się ze zdradą, przestępstwem, a może nawet i zbrodnią.
-Leokadio, najdroższa, w tych dniach mojej wielkiej próby, w sowieckiej niewoli, Bóg mi zesłał swoje światło. Tym światłem byłaś ty, twoja twarz, twoje oczy, uśmiech, który wciąż miałem w myślach i przed oczami. Te wszystkie myśli i marzenia o tobie dawały mi wiarę, że przetrwam, że przeżyję, że choć jeszcze jeden jedyny raz cię spotkam na tej ziemi. Dawały mi wolę, by żyć, by choć jeszcze raz cię spotkać. Tyle razy śniłem o mojej Lesi, o mojej kochanej, wspaniałej kobiecie, do której tak bardzo chciałem wrócić.
Lesia przywarła do jego piersi swoimi drżącymi ustami, a słona łza znów popłynęła na jego tors.
-Pytałaś, dlaczego nie dawałem znaku życia przez tak długi czas? Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, co dotyczyło pierwszego okresu wojny aż do końca okupacji sowieckiej na tych ziemiach, gdzie przyszło mi przebywać. Nie mogłem się odezwać do ciebie, bo trudno było przekroczyć granicę między Sowietami a Rzeszą, a przecież przez większość czasu byłem w sowieckiej niewoli. Ale potem, po niemieckiej inwazji na Rosję, gdy już wróciła możliwość podróży, a ja zdołałem to przeżyć, też do ciebie nie wracałem, kochanie. Wiesz dlaczego? Bo się wstydziłem tego, co zrobiłem. Czułem się niegodny tego, by ci spojrzeć w oczy. Za to, że zdradziłem swoich braci wtedy, w czasie tamtej akcji. Nie odpokutowałem tego jak dotąd i dalej się wstydzę, ale Bóg mi ciebie zwrócił mimo tego! Pozwolił mi chłonąć to światło, o którym śniłem! Proszę więc Boga i proszę ciebie, najdroższa, o wybaczenie mi mojej zbrodni! Tak, żebym mógł spojrzeć ci znowu w oczy.
Drżała w jego ramionach, a teraz objęła go swoją szczupłą, dziewczęcą ręką i przytuliła jak dziecko.
-Jeśli możesz, Tadeuszu, to dokończ opowiadać, jak bardzo zawiniłeś przeciw swoim towarzyszom broni, bo na razie jeszcze tego nie wiem….- odparła, przerywając i powtarzając swoje słowa łamiącym się głosem.
-Tego samego dnia wieczorem, po tym, jak dostarczyłem rozkaz, zostałem wezwany na naradę do dowódcy kompanii, kapitana „Wierzby”. Taki miał pseudonim. Odbyła się ona w tym lokalu, którego adres dali mi ruscy NKWD-ziści. Było obecnych kilku ludzi, oficerów lub podoficerów, oraz ja. Był też ten jeden, którego poznałem wcześniej - Wiktor, Białorusin. To on godzinę wcześniej dał mi hasło, które zostało przekazane z dowództwa Obwodu, które to hasło powinienem znać i podać dowódcy, aby się uwiarygodnić.
Zapytano mnie o sprawy personalne, imię, nazwisko, stopień wojskowy, pseudonim, gdzie i pod kim służyłem w czasie września 39 roku. Wszystko podawałem zgodnie z moimi dokumentami, sfałszowanymi, które otrzymałem jeszcze w Kijowie. „Wierzba” i jego ludzie nie byli w stanie tego wszystkiego do końca sprawdzić, natomiast najważniejsza była moja znajomość hasła. Jeśli bym podał je prawidłowo i pokrywałoby się ono z tym, które odebrał z Obwodu drugi zdrajca, telegrafista Wiktor, to nie mieliby podstaw kwestionować przysłanego rozkazu. Hasło, które podałem, było zgodne, więc przystąpiono do analizy przysłanego rozkazu, którego dokładnie nie znałem, jedynie ogólny jego sens. Dopiero na naradzie, gdy odczytano go nam, poznałem w pełni jego treść i znaczenie.
Nie zapamiętałem tego w całości, ale brzmiało to mniej więcej tak:
„Na obszarze Okręgu Wileńskiego Związku Walki Zbrojnej zarządzam koncentrację wszystkich oddziałów, w miejscowościach (tu czytający rozkaz kapitan „Wierzba” zrobił przerwę, by nie przeczytać głośno tych nazw; zgodnie z procedurą miał je wręczyć indywidualnie dowódcom plutonów).
W tym celu oddziały wyruszą niezwłocznie z pełnym uzbrojeniem i wyposażeniem, przedsiębiorąc wszystkie środki zabezpieczające, odpowiednie do sytuacji, według indywidualnej oceny dowództw. Podpisano…” – znów nie odczytał głośno nazwiska ani daty.
-Tak, Leo, ja to im zaniosłem i teraz byłem świadkiem, jak o tym rozkazie dyskutowano. Wymarsz miał nastąpić o świcie dnia następnego, a do końca tego dnia dowódcy mieli „przedsięwziąć wszystkie środki zabezpieczające, odpowiednie do sytuacji”.
Byłem w tym momencie przerażony, że cała kompania, ponad sto ludzi, miała iść w pułapkę, tak jak ja ze swoją drużyną pod Dubienką sześć miesiące wcześniej!
Po naradzie z dowódcami plutonów kapitan „Wierzba” podjął decyzję, by wszyscy oni poszli do swoich oddziałów, a następnego dnia wyruszyli ze swoimi ludźmi, w pełnym uzbrojeniu, do wskazanych w rozkazie miejsc. Mnie „Wierzba” zatrzymał przy sobie w tym lokalu, a kontrolujący mnie Wiktor miał być także pod jego ręką. Mieliśmy dołączyć do zgrupowania dopiero późnym wieczorem następnego dnia, idąc odrębną drogą. Myślałem wtedy, że mam jeszcze prawie osiem godzin na odwołanie tego wymarszu, lecz zamiast to zrobić od razu i załatwić niezawodnie natychmiast – ja gorączkowo myślałem, jak to zrobić w taki sposób, bym znów nie wpadł w sidła NKWD, a jednocześnie nie ujawnić się wśród naszych, że jestem zdrajcą. „Wierzba” zauważył wtedy mój zły nastrój i myślał, że jestem zmęczony. Kazał mi iść odpocząć przed wymarszem, który miał nastąpić po trzeciej w nocy. Skorzystałem z tego i znowu myślałem w tamtej chwili, że jest to ostatni moment. Jednak mój strach paraliżował mnie i nie mogłem się zdecydować, by cokolwiek zrobić, by powstrzymać ten wymarsz. Leo, nie podjąłem tej decyzji, jaką powinienem wtedy podjąć, by uchronić tych ludzi i swój honor! Może bym się w końcu zmusił do tego, ale właśnie wtedy, tuż po dziewiątej wieczorem, dom został otoczony przez oddziały NKWD. „Wierzba” i dwóch oficerów, a także ja i Wiktor, zostaliśmy aresztowani i zabrani do więzienia do Mińska.
-Leo, popatrz! Masz przed sobą swojego mężczyznę – kończył spowiedź. -Masz przed sobą mężczyznę, który bał się z tobą spotkać przez niemal dwa lata po ucieczce z więzienia w Mińsku, gdy po napadzie hitlerowców na sowietów udało mu się uwolnić. Bałem się twojej reakcji na sam widok moich oczu, ukrywających coś przed tobą. Bałem się tobie przyznać do tego, co było zdradą i ja o tym wiedziałem!
-Większość ludzi z tych oddziałów „Wierzby” wyłapali. Nie wiem dokładnie, co się z nimi stało. Może ich skazali na łagry gdzieś we wschodniej Rosji czy Syberii, może wsadzili do więzień, może zabili. Tylko jeden pluton uniknął wtedy pułapki, bo się spóźnili z wymarszem. Dzięki temu zostali ostrzeżeni przez kogoś z naszych, kto jednak wyrwał się z tamtego osaczenia.
Ja dostałem wyrok do odsiadki w więzieniu, w Mińsku. Wiedziałem, że mnie wkrótce wypuszczą jako ich agenta, ale trzymali mnie aż do najazdu Niemców, kiedy to w trakcie likwidowania więzienia udało mi się uciec. Chcieli mnie wykorzystać jako konfidenta, który będzie im donosił wszystko, o czym usłyszy w celi. Nie doczekali się żadnego mojego donosu, ani jednego prawdziwego słowa, pomimo, że mnie wsadzili do jednej celi z jakimiś polskimi oficerami. Ci nic o mnie nie wiedzieli oprócz tego, że też jestem Polakiem, więc słyszałem od nich różne informacje, bo mi wierzyli i ufali. Ale też nie przekazałem już NKWD ani jednego słowa, ani jednego donosu, za co wielokrotnie mnie później ukarali. Zaczęły się bicia i tortury także w czasie moich przesłuchań oraz ścieżki zdrowia na korytarzu i w piwnicach. Wracałem często do celi tak zbity, jak inni więźniowie, a być może jeszcze bardziej, bo się mścili, że zmieniłem zdanie i nie chciałem już donosić na współwięźniów ani współpracować. Całe szczęście dla mnie Niemcy ruszyli na wschód, uderzając i zdobywając także wkrótce Mińsk. Uciekłem wtedy, gdy ogarnęła ich wówczas w tym ich więzieniu panika. Jednocześnie rozpoczęła się rzeź i mordowanie więźniów, marsze śmierci, lecz jakimś cudem zdołałem się z tego uratować. Ale to już inna historia, jeszcze bardziej okrutna i przerażająca.

Dodano: 2016-12-19 07:00:23
Ten wiersz przeczytano 687 razy
Oddanych głosów: 4
Rodzaj Nieregularny Klimat Dramatyczny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (6)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Waldi
Fajnie, że czytasz, interesujesz się i komentujesz.
Miło mi i zapraszam ponownie. Jeszcze kilka odcinków
do Świąt, a potem... zobaczymy.
Pozdrawiam.

waldi1 waldi1

Jestem i czytam z przyjemnością Krzysztofie ..:))

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Amor
"Czekam na kolejne części".
Owszem, jeszcze kilka mam przygotowanych przed
Świętami.

Jakoś tak się zdarzyło, że na innym portalu idziemy z
powieścią trochę wyprzedzająco - można więc podejrzeć
tutaj: http://januszkrzysztof.blogspot.com/

Odcinek 34 będzie ostatnim przed Świętami, potem się
zobaczy.
Obawiam się że moi Czytelnicy są już trochę zmęczeni,
bo forma odcinkowa tak dużej opowieści jest dość
trudna do czytania.
Bardzo dziękuję za wizytę, czytanie i komentarz.
Pozdrawiam.

AMOR1988 AMOR1988

Mocny, wymowny zarys historyczny. Czekam na kolejne
części.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Anna
To prawda. Ciekawe, co będzie z tego dalej.
Dziękuję za wizytę, czytanie i komentarz.
Pozdrawiam.

anna anna

wojna potrafi skomplikować życie i wypczać charaktery.
Dobrze, że miał odwagę przyznać się ukochanej

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »