Skulona jak dzikie zwierzątko
Opadła łza z anielskiej twarzy
Mącąc spokojną taflę wody
Niszcząc pętle czasu
Jak pajęczyny cienką nić
Siedziała skulona jak dzikie zwierzątko
Wiara uciekała z niej w popłochu
W obawie przed jego głosem
Mocnym jak skała uderzeniem
Niszczącym każde piękno
Ciężki krok przyprawiał o mdłości
Zwiastując kolejny raz...
Którego nie zapomni
Pamięta cierpki smak bólu
Jego szorstkie dłonie
Związana lękiem
Dostrzegła jego cień
Wypalił znamie na jasnej posadzce
Poczuła je na swej skórze
Naznaczona jego zapachem
Wyczekiwała
Kolejnego przejawu "miłości"
"Tym razem będzie inaczej"
Wyszeptał
Kładąc nóż na stole
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.