Słońce
Wymarzyłem sobie słońce
I stałaś się nim tylko dla mnie
Kiedy nasze dłonie i ciała splatały się
warkoczem miłości
Niebo malowało tęczę z zachwytu
A promienie z naszych oczu blasku
Rozświetlały najczarniejsze zakątki
świata
Naszą gorejącą miłością
I wciąż nienasycony pożądałem wciąż więcej
mojego słońca
...Lecz zapomniałem że zbliżając się zbyt
blisko
Mogę spłonąć...
Czy powstanę znów z popiołu?
I niczym Fenix wzlecę jeszcze ten jeden
jedyny raz?
Czy też jak zbędny kurz ulecę wraz z
wiatrem szepcząc Twoje imię
...Kochana
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.