Słów niewiele
Gdy czas nadejdzie, garnitur, włożę,
rzecz jasna w czarnym będzie kolorze.
To straszny sztywniak – każdy z was
powie,
a jaki mam być, już nie ten człowiek.
Potem przeniosą mnie do kwatery,
część użytkowa gdzieś metrów cztery.
Mądrego o mnie ktoś rzuci zdanie,
jak to się robi – na pożegnanie.
I taki finał zakończy dzieło,
które początek skądś, sobie, wzięło.
Czy miałem udział, by godnie przeżyć,
już się nie dowiem – proszę mi wierzyć.
Może po latach całkiem przypadkiem,
ktoś, kto był życia mojego świadkiem,
wspomni z uśmiechem – był przyjacielem,
tyle wystarczy, choć słów niewiele.
Komentarze (2)
Smutny ale pięknie wyobraziłeś sobie tą ostatnią
chwilę na tym ziemskim padole..oby nikt o nas nie
zapominał i od czasu do czasu zapalił
znicza.Pozdrawiam.
Wzruszył mnie ten wiersz...
czytałam go rano, czytam teraz i nadal wzrusza i
zatrzymuje...ważne aby ludzie wspominali nas dobrze, a
nie źle... i chyba o to w tym wszystkim
chodzi...pozdrawiam ciepło Grandzik i życzę miłego
piątku...:)