Slumsy
Wszechszarość
Uszczypnę ją w język
Z nieładem wpisanym na twarzy
Obgryzam
Tynk
Z poobijanej duszy
Czarna dziura puszcza oczko...
Nawet rudera ma swój urok
...........................................
....
Jakiś sens
Szukam
Dziury w calu
Świergocę grochem o ścianę
Wiruję
W pustogłowia przestrzeni
Ocieram
Wątpliwości z obeschniętych kącików
Słońce mydli oczy
Robi co wieczór w balona...
Dlaczego!?
Dlaczego żaden śmiertelnik
NIE SŁUCHA
Tak chłonnie jak papier?
Przeleję w przestrzeń...
Tylko szept kropli.
Słowa
.............................
Porzucone
Niczym pety
Bezpańsko.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.