śmierć bez nadzieji
Szli oszkloną drózka.
Gdy ona upadła.
Widzieli gdy spadła na dno,
I ciernie przebiły jej ciało.
Krzyk przerwał Martwa cisze...
Gdy umierała.niewinna królowa w białej
sukni.
I płacza za wiedźma ktora ich zabiła.
Przeklinaja mrok który ja zgubił.
Ta drózka zarosła już cierpieniam i płaczem
spragnionej milosci duszy.
I idą już bez niej oszklona dróżką...
A jej dusza podaza za nimi.
Idą w milczeniu juz bez niej.
Wspominajac dzień gdy krzyk jej przerwał
martwa cisze.
I teskią za dniami gdy jej smiech
dzwieczał
a nad sercami zabłysła nadzieja.
Krwawe łzy spływaja po ich twarzach
rany się zagoiły lecz blizny pozostały.
Bo gdy niknie nadzieja wraz z zyciem. nic
nie uratuje gnijącego swiata.Mówią że
zawsze pozostaje nadzieja.lecz ona jak
płomien powoli juz gasnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.