ŚMIERĆ STEDA
Zachodzą cztery słońca nad ziemią mojej
egzystencji. Nastaje czas ponury Broczą w
ciemności dusze przeklęte. Zastyga moje
spojrzenie. Brakuje sił by trwać w
urojeniu. Poszukuję tego co
TRWAŁE...NIEZMIENNE... Badam swoje myśli -
szukam koloru i życia.
Nie ma już niczego. Zamykam zmęczone oczy.
To czas, już czas. Życie wolno i cicho
odchodzi. Jestem sam ze swoim absurdem. Nie
chcę prosić o pomoc! Zginę w swojej
nicości! Rozdrapią mnie moje herezje.
A jednak, wędrówką jedną życie jest
człowieka, śmierć go czeka, śmierć go
czeka. To nic, to nic, dopóki sił trzeba
iść, trzeba iść, będę szedł, będę biegł,
nie dam się!
(ostatni wers na podstawie Edwarda
Stachury)
Komentarze (1)
kompozycja niezbyt często spotykana. nawet całkiem to
wyszło - jednak jak dla mnie zbyt przegadane. I ta
wstawka ze Stachury też wg mnie niepotrzebna.