Sonet o...
Już ogonkiem nie merdała,
miała takie smutne oczy,
ten cholerny rak ją toczył...
biedna, nasza Misia mała!
Tłumił ból, dodawał mocy,
lek przed którym uciekała
pózniej chętnie w pyszczek brała,
dawaliśmy go i w nocy.
Bezboleśnie szła w nieznane...
kiedyś w wieczność człek wyruszy,
ot być może,
W Drogę Mleczną na spotkanie,
bo choć piesek "nie ma duszy"...
przecież, to stworzenie Boże.
Komentarze (4)
bardzo współczuję... ale pewnie zostało wam wiele
wspomnień z Misią i tego się trzymaj :-)
Pies przyjaciel człowieka.Zawsze strata.Pozdrawiam.
heh... rozumiem ból po stracie zwierzaka który
bardziej człowiekiem jest niż ktokolwiek inny
daje do zastanowienia.."nie ma duszy"
powodzenia w dalszym tworzeniu:)