Spacer we dwoje
Zabrałem Cię na wycieczkę,
Po lesie.
Jeżyny tak pięknie pachniały.
Posadziłem Cię na twardym pniu.
Nie wyraziłaś niechęci do wilgotnego
drewna.
Strach?
A może pożądanie?
Gdy zacząłem błądzić po Twych udach,
Powiedziałaś : Nie!
Lecz słowa urwały się.
Martwą ciszę przerwał upadek.
Wystający konar dopiął swego,
Jędrne uda przestały stawiać opór.
Dziś jestem szczęśliwym człowiekiem.
Wiem, że mnie kochacie.
W ostatnią podróż w mych ramionach
wyruszacie.
autor
dżizys
Dodano: 2008-01-16 13:52:52
Ten wiersz przeczytano 811 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (2)
Dlaczego to takie dosłowne? Zero tajemnicy w tym
wierszu, nic co by kazało się czytelnikowi zastanowić,
pomyśleć, i po co ten odstraszający rym na końcu?
jestem first! Wystający konar był zbrodni świadkiem z
przypadku! giv plas