spojrzenie,które zabija...
Dla X,zawsze......
Szła ulicą nieświadoma niczego
Nie myślała,że natknie się na niego
krótkie wejrzenie,kilka słów,
jej
obojętność,gdy spojrzał na nia znów
Rozbawienie w
jej
oczach gdy płaszczył się przed nią
i ból w jego sercu gdy żegnał tę jedną
Ona niestety o wszystkim wiedziała,
wiedziała,i drwiła,i kochać nie chciała
Jego serce zranione,mocno krwawiło
i mimo cierpienia,tylko dla niej biło
Aż w końcu dnia pewnego,
znów natknęła sie na niego
W nim zaś uczucie wezbrało
przyciagnął do siebie jej ciało
złozył na koralowych ustach pocałunek
najczulszy z mozliwych
a potem zaczyna pytać "co by
było,gdybym..."
lecz ona już miłość z usteczek ściera
pocałunkom,wyznaniom mocno się opiera
czerwona ze złości pomieszanej z litością
wypowiada słowa:nigdy nie będę twoją
miłością
odwraca się na pięcie,odchodzi,
słychać szyderczy śmiech,który serce
zmroził
On stoi na ulicy ze szklanymi oczami
chowa twarz w dłoniach,zalewa się łzami
wraca do domu,wściekły,rozżalony
trzasnął drzwiami,idzie do kuchni
łzy jego gorące jak węgiel rozżarzony
myśli łukace się po głowie,że ludzie są
okrutni
bierze nóż,chce skończyć z sobą,
chce zeby choć raz o nim z czułością,nie
litością pomyślała
choć raz nad nim zapłakała
choć raz tę krzywdę zrozumiała
smak jej ust zlizuje z warg
spierzchnietych,
jeszcze chwila,a będzie wniebowziety,
przed oczami ma jescze wyraz jej twarzy
gdy kiedyś wyznał jej,ze o niej marzy
jak drwiąco,i krytycznie na niego
spojrzała
jak chłodno,jak zimno na niego patrzała
jak lodem wejrzenia zmroziła jego serce
nie,on już nie wytrzyma,nie podda się
męce
jedno westchnięcie,na myśl,że to koniec
i jeden ruch......
na podłodze w kuchni słychać,stuk....
A ten dobry chłopak inaczej skończyć
mógł...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.