Spotkanie z ksiezycem
Przez park przybrany w biale futro
ide wieczornie krokiem lzawym.
Nie myslac, co przyniesie jutro,
prostuje plecy niepokornie
i w niebo patrze bez obawy.
Ksiezyc staruszek na mnie patrzy,
jakby nic nie mial do roboty.
Na lawce pijak plecie wiersze,
od miasta slychac krzyk, chichoty...
Zsuwa sie wolno blady, niemy
ksiezyc, co umie grac na skrzypcach
i patrzy dziwnym, sennym wzrokiem
na moich wierszy manuskrypty.
Idziemy wiec tak ramie w ramie,
z latarni proszy bladym swiatlem,
a ksiezyc swe ogromne buty
oplatal gwiezdnym sznurowadlem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.