Sprzeniewierzenie
Kiedy już świętości do reszty się
wyzbędę
i najgorszą podłość uznam za dozwoloną,
to stanę się pustym, jesionolistnym
klonem,
z robaczywym wewnątrz siedliskiem nowych
trendów.
Zapłacę wiecznością za złudne tu i
teraz,
za nikłe granice pomiędzy złem a dobrem,
aż w samozachwycie ogłoszę siebie bogiem
-
ja mały człowieczek, mizerniejszy od
zera.
Do atrakcji dodam wyuzdania do zabaw;
rozkosznie z perwersją przyjaciół
sponiewieram,
psy zaadoptuję i kotom ludzkie prawa...
Tylko boża pieczęć będzie stale
doskwierać,
za ziemskie uciechy przedpiekle da w
zamian,
gdzie w mroku bez Boga, w samotności
umieram.
Komentarze (49)
We wszystkim trzeba mieć umiar,
pycha zawsze jest zgubna.
Śmierć bez różnicy zawsze ma jeden wymiar, nawet ta
samotna...
dlatego islam ma się coraz lepiej .. wykorzystuje
sprzeniewierzenie w krajach "nowoczesnych" - dobry
wiersz, dobitny, chwilami przejaskrawiony, ale widzę
tu celowość - zamierzony zabieg.
tylko księdzu Ewcia nie odbieraj profesji, chaaaaa
wpadłam ze święconą wodą:) pozdrawiam