Stacja - Jaworzno
noc z piątku na sobotę
a może
z poniedziałku na niedzielę - nie
pamiętam
dwoje obcych sobie ludzi
-scena jak z taniego romansu
ty- klasyczny prochowiec,
śmierdzący papieros zmięty
w pożółkłych od tytoniu palcach
i kapelusz figlarnie zarzucony
na bakier a'la Bogart
mówiący- bierz mię
ja- nic szczególnego.
kusa spódniczka
podarta rajstopa od nocnych wojaży
czerwona, rozmazana szminka
i wzrok rozmyty przez łzy ostatniego
kochanka
-nic zachęcającego.
lekka mżawka ostudzająca nasze uczucia
a raczej popędy
dworzec -pusty
nic nie zakłócało naszego
ja i ty
prócz tętentu kół przejeżdżającego
pociągu
i nagle nie wiem czemu
może przez resztę gorzałki
a może przez ten zwierzęcy głód
pożądania
spojrzałam na ciebie bezczelnym wzrokiem
taniego alfonsa
i korzystając z naszego
równouprawniającego
fifty-fifty
jakby mechaniczne palnęłam
-jawno rżnąć cię kochanie?
Komentarze (2)
Przychylam się do mar_cepani, ten wiersz jest dobry a
nawet bardzo dobry!
bez ceregieli i w treści i formie - jednemu nie mozna
zaprzeczyć choć puenta zaskakująca pewnie niektórym
gorsząca - to jednak wiersz jest ciekawy - czyta się z
zaciekawieniem.