Stary Ból
Nie poczekał stary Nędza, na swą kolej Tak go coś parzyło w pięty, tu na dole. Teraz będzie stał w ogonku, w pozłacanej sieni Puki ksiądz na ziemi, przepisów nie zmieni. Epilog - Stary Nędza
Stary ból już długo jest na naszym
smutnym padole. Męczy go jednostajny
żywot
Ale przecież jest tak kochany,
Przez dobrych ludzi, którzy nawzajem się
nim
karmią.
Stary Ból nie może przecież sprawić
Nam zawodu! Wszak jeszcze tyle błędów,
Tyle łez, tyle źle wyartykułowanej
miłości
czeka, aż on pochyli swoją łysą,
Gładką głowę i uśmiechnie się tymi
Jadowitymi, bezzębnymi wargami.
Uśmiecha się bo wie, że jest tu
potrzebny
Jak nic innego. Wygładza koszulę, poprawia
Sterane okulary w krwistoczerwonych
oprawkach
I pracuje w pocie czoła, unosząc połę swego
płaszcza
nad kolejnym "szczęśliwym domem".
A ludzie?
Ludzie
Kochają go i gdyby tylko mogli zrobiliby z
niego
swojego najwspanialszego Boga. Takiego, co
to
Się mu pomniki stawia i buduje
ociekające
Złotem świątynie. Gdyby tylko mogli...
A tak? Tylko wysłali go do syna swojego
Jedynego Boga, by razem z nimi
Mógł rozkoszować się towarzsytwem
Starego Bólu.
Komentarze (1)
sama prawda najbardziej lubimy karmić się bólem ...
zwłaszcza cudzym