Stoi juz ceglany mur
Mozesz mowic i obiecywac...
Mozesz...tego nikt Ci nie zabronil.
Mozesz blagac, plakac, przekonywac.
Mozesz...szybko, szybciej...jakby czas Cie
gonil.
Masz me przyzwolenie - zgadzam sie
na obietnice zlotych gor.
Jednak bardzo dobrze to wiem.
Przed ta gora - stoi juz ceglany mur.
Mogles mnie obsypac makiem.
Pozwalalam na te smieszne przyrzeczenia.
Smieszne, bo krzyczales, bo myslales:
"jestem ptakiem!".
Ja? Juz nie mam nic do powiedzenia.
Zlota nic tu nie pomoze,
bo ja znam wyjscie z labiryntu.
To jest pole - tam jest zboze.
Ucieknij prosze w nie - na wschod od
Koryntu.
Jak Ty pieknie potrafiles mowic o nas,
choc bez sensu to byl potok slow.
Bez sensu tak jak Syzyf wtaczal glaz.
Klamales wtedy - robisz to znow.
Nawet gdybys przyniosl mi nektar w srebrnej
misy
i podal winogron kisc.
Nic innego nie docenie bardziej jak tej
ciszy,
bo bez Ciebie. Ja nie wierze - mozesz isc.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.