Straceni...
Tak wielu odeszlo z tak błahej przyczyny...
Widziałam dzisiaj w cieniu bramy
Gdy szłam ulicą mego miasta
Dziewczynę z chłopcem jak klękali
Bo życie siły ich przerasta
A lat mieli może szesnaście
A twarze szare i zmęczone
I w chwili gdy patrzyłam właśnie
On jej strzykawkę wkładał w dłonie
W jej oczach był ocean smutku
A w jego ręku miarka śmierci
I nie poznają smaku życia
A przecież to dopiero dzieci
I ludzie niby ich nie widząc
Wzrok odwracają w drugą stronę
Wmawiają sobie że te cienie
To dwa kamienie porzucone
A gdy zatrzyma się nad nimi
Jakaś kobieta przygarbiona
To da im kilka dźwięcznych monet
Myśląc że nałóg ich pokona
Lecz im już ludzie nie pomogą
I nie pomoże złoto świata
Oni chcą tylko jeszcze dotrwać
Do następnego choć by lata
I znów przechodzę tą ulicą
Chociaż minęły trzy tygodnie
Szukam mym wzrokiem tamtej pary
Lecz tam już tylko świeczka płonie.
Życie...tak łatwo cie stracić...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.