Strzał szczęścia
...napisane dla kogoś...ta osoba wie, że to dla niej...
Idę ulicą...sam nie wiem dokąd...
W ziemię wpatrzony...
Ciągle sam...opuszczony...
Nie myślę o niczym...tylko w jedną
stronę...
Co robię źle? Tak będzie zawsze?
To już jest w moje życie wliczone....?
Nagle spadł deszcz, jakby niebo płakało
nad moim losem...
Zimny, ciężki, wszystko w koło moczy...
Tylko ja, pod cierpienia parasolem...mokre
usta i szklane oczy...
Oczy, które wolałyby nie widzieć wielu
rzeczy,
Tak to jest, że czas...przyzwyczaja do
bólu, a nie leczy...
Były momenty, które chciałbym zapisać w
pamięci,
Teraz...coraz częściej myślę
o...śmierci...
...krople były coraz cięższe...
Na ulicy zapanowała pustka, jak w moim
sercu...
Stanąłem, myśląc czy kochał będę
jeszcze...
I czy jeszcze będę kochany...
Czy uda mi się zapomnieć...?
Wyleczyć rany...
...które są wyryte w mojej duszy,
Jak przez najlepszego rzeźbiarza...
Nie wiesz, jak mi można łatwo serce
skruszyć...?
Wiesz dobrze, często Ci się to zdarza...
Dawniej myślałem o szczytach, górach,
Ale już się przez Ciebie zmieniłem...
Wiem, że miłość to bzdura...
Zrozumiałem, że złą osobę winiłem...
Aż wreszcie stanęła Ona, zaszła mi
drogę...
Deszcz przestał padać, ktoś zmienił
pogodę...
Jej oczy...czarne...jak chmury...
Wokół tylko gołe, zimne mury...
Niebo które ze mną płakało...jakby przy
mnie było...
Zrobiło się jasno, coś się zmieniło...
Stałaś...tak piękna...po deszczu w
promieniach...
Spojrzałem...coś w sercu się zmienia...
Ale...czy tak samo nie będzie?
Ludzie wyszli, nie pada...są wszędzie,
Lecz wszystko mokre...dłonie, nasze
twarze...
Już tylko z Tobą, tylko o tym marzę...
Staliśmy tak bez słowa...wpatrzeni w
siebie...
Czy skleisz mi serce...nie jestem
pewien...
Warto spróbować, bez lęku...pokaż,
Może kiedyś zapytasz...kochasz?
Możesz wybrać drogę którą podążysz...
Śpiesz się, bo przed czasem nie
zdążysz...
Możesz sprawić, że będziemy ze sobą...
To znaczy...Ty ze mną...ja z Tobą...
Mógłbym tak stać i podziwiać Cię bez
końca...
Twoje oczy błyszczące od słońca...
Usta których pragnę coraz mocniej z każdą
minutą...
Jesteś w serce wlaną wesołą nutą...
Po chwili odeszłaś milcząc...nie odrywając
wzroku...
Znów się zachmurzyło, deszcz padał na
skroń...
Ktoś szedł...za mną...odgłos kroków...
Coś zimnego...czy to?...czy to broń?
Może, to tylko chłodny wiatr od zachodu
wieje...
A jeśli nie ? ...nie zobaczę już nigdy
Ciebie...
Przed odejściem wiem jedno...nie chcesz
mnie...
Więc spotkamy się w niebie...
W głowie setki myśli...czy będę tak
stał...
Nagle...huk...krzyk i......strzał....
I...Ty...Ty też tam byłaś...
Zanim zaczęłaś, skończyłaś...
Dałaś mi to, co nikt nie chciał dać,
Już nie muszę się bać...
Już nie będę sam...
Bo to co chciałem...mam...
Twoje oczy mówiły wszystko...
Wziełaś mnie ze sobą...chciałaś być
blisko...
Mogę tu być...nikt za mną nie płacze...
Jednak jest tak jak myślałem...nic nie
znaczę...
...Miłość to dwie samotności, które spotykają się i wzajem wspierają...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.