studium
zapomnianym
przedpieśń
otoczyli mnie pluszową armią
jak planety bezimienne ponad tronem
słońca
otoczyli mnie by poniżyć bym-ja zwątpił
w dłonie ciepłe przyczyną
w towarzyszy końca
I rzucili się na mnie
a mnie pod nimi przybito
nałożono na 4 twarze i wschód
W górze tablica 2 lat tysiące liter 4
blakną
oni w swej ofiarności kości z drewnem
mylą
i zdjęli z ofiarności stołu
I gdy ich zęby fundament czaszek
pełnych
myśli oświeconej
ciało moje
nawleka na próżności cokoły
krzyk
nim wieki miną
piórem życie z ciszą zespoli
czaszek pluszowych potoczy lawiną
pieśń pierwsza
nie będąc świętym jak pozostać
martwy, kapelusze dłonią wstrzymane
jak kruk biały wolier pełnych postać
dzień to bowiem senny liście snem
porwane
kropli złota białych tak słów tu
zabrakło
to miejsce jest puste bowiem pełne
dzieci
tak bowiem pełne iż dawno wyblakło
tańczmy więc gdzie śpią umarli poeci
(pozwólmy instrumentom grać sercu
pękać i trwać pozwólmy pieśni brzmieć
tak dawać i brać odbierzmy co obiecano
na co oczekiwać nam dano
na co nam oczekiwać
przyszło)
słońce nie wstało lub po księżyc
sięgaj i opuść las kapeluszy sennych
skóry zapach słodki przeszłość która
męczy
(patrz) papierowe statki bój toczą
wiosenny
pod pomnikiem spiżowym Abrahama dzieci
tak nasze dusze tak zegarów rzędy
pod pomnik spiżowy martwy anioł zleci
chwaląc blaski rzeki wspomnij bramy
względy
klucze ptaków zawrócą sztormu fale
miną, w wodzie twarze schnące owinięte
gliną, smutek w uszy głuche mruczy
ospale
mimo miłych taktów walki o świat senny
mówiono wielokrotnie w słowach wieży
Babel, jak os skrzydeł nuta pieśnią
serc nietrwałych runy runą, które oko
zmierzy
który pazur i dłoń krąg krwią swą
wykreślą
pieśń druga
śnie wieczorny testamencie chwili
tak wszystko się plącze tak ciężko
rozerwać splot słońc chłód noc przerwie
węźle gordyjski kruku pełnej myśli
odstąp od słów od brzęków przepowiedni
daj przebaczyć i wątpić daj
zaufać i zasnąć tak bowiem
księga słowa jej rząd cyfr
rząd znaków tak bowiem kapelusze
dłonie ich w dłonie (w stronę światła)
szyby w deszczu odbite oczu dzieci
odrzucone religie przepadłe
o konający o odnalazły
przewszystki i żadny
myśli znajdź samego mnie ujście
zawód w słowach znanych
karę zaś w nadziei
pieśni pokonanych
pieśń trzecia
Wędrówki przez słowa podięte
zakończyć lub pozwolić im zniknąć
zapomnieć, myśli w spojrzenia ujęte
w słowa uciekłe niech w ziemię przenikną
pozwolono na zbyt wiele drogom
by rosły swobodnie by zdominowały
kroki, nie dając odpocząć rybim naszym
nogom
płaszczy czarnych i szpad furkot rankiem
wybrzmiewały
niech brzmią niech w tańcu płyną
rytm martwy na oczu rybich kołach
niech tory szpad serca nasze miną
sceniczna i krótka w tańcu nasza rola
podiąć wyzwanie i zrzec się imienia
tak wiele oczu zgasło wczorajszymi kroki
tak wieża Babel słów do wymówienia
tak wiele par balonów wzniosło się w
obłoki
poznajmy żółtego psa niechaj cię
prowadzi
niechaj od nut wiatru dumnie dziś
odstąpi
wielokrotne z martwych 'ja' powstałe
zgromadzi
pod milionem koron niech w niebo nie
zwątpi
pieśń snu będąca pieśnią czwartą i
ostatnią
Odpłynął Homer wraz ze swoją armią
miasto opuścił suchych wodospadów
skóry wyblakłe czarna krwią zabarwion
szum wieczny zapomnianych kamiennych
owadów
I my, co odpłynąć pragniemy czekając
na wiatru przepowiedni w kałużach ukryte
umysły nasze lotnym ptakom oddając
i serca w których pieśni miłością wyryte
Nie powróci Homer nikt też z jego ludzi
żaden ze statków nie zawinie w znajome
zatoki
krzyk nikogo z załogi już nas nie obudzi
bowiem śpimy jak śniący wpatrzeni w
obłoki
I cóże mi po tem że powstać nie zdołam
a cień mój wyblakły przepalę na piasek
odrzucona została w niebyt krzyża rola
utonę więc spokojnie w karnawale masek
Niech zejdzie lawina słońc-czaszek
pluszowych
pogrzebion niech będę pod uśpioną dumą
niech pękną delfickiej wyroczni okowy
by Homer z swą pieśnią nigdy nie przypłynął
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.