Świat Rykaturykatu
U schyłku daty, przed ostateczną perspektywą świadomości - snem, jaźń niezwykle się rozluźnia
Chyba w potrzasku grzyba na deminutywie
trawy o brzasku...
Warkocze nocnych fluidów, chłodnych i
nieochrzczonych...
Z mównicy płatu językowego w gęby pałacu
powietrza płacz...
Rosa płynie akweduktami wąwozów linii
papilarnych...
Prosta przemiana motherii
Zabawa w kokieterię z zewnętrznościami
świata tego
"Wymioty złote wydobywam z ust...
halucynacje muszą być!"*
Frywolna ma monada tapla się w myślinie, we
śnie paruje...
Zamazując datę z uwydatnionymi
koincydencjami wyjęzyczonymi rozumnie
Konfuzja spięć konglomeratu realnego obrazu
złożonego z łatwych pojęć
Obce oceny każdej kropli oceanu przestają
je zaklinać
Wreszcie pęka klin tamy poznawczej w
instytucji badawczej
I każda komórka nerwowa nawodniona jest
wolnością odczuć percepcyjnych
Lecz jak sól na ranę, obudzi je słońce
poranne;
Szum informacji, wszelakich schematów
relacji,
Świat pojmany w pojęcia
Znów zatamuje wolny pław myśli w nieznane
*Grzegorz Ciechowski
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.