O świcie na plaży
O świcie na plaży
w momencie brzasku
stawiam pierwsze
kroki na piasku
bryza łagodnie
wiejąca od morza
owiewa delikatnie postać
zostawiając kropelki
rosy na twarzy
samotnie idąc po plaży
czuję się wolna
piasek między palcami
przesypuje niczym klepsydra
co piaski czasu odmierza
dalej idę plażą
aż po sam kres
nie bacząc na nic
głucha świat okrutny
wsłuchując w szum morza
balsamem dla mej duszy
niczym syrenim śpiewem
próbując przywołać
zagubionych marynarzy
bezkresnych wodach
a ja mamiona
tym samym śpiewem
kroczę ku morzu spienionym
życzenie w myślach wypowiadam
i niczym mgnieniu oka
zamieniam się
wzburzone fale morza
wolna jak one
śpiewem swoim będę
ludzi wabić ku morzu
Komentarze (5)
Piękny spacer brzegiem morza o świcie,tylko szkoda,że
samotny...pozdrawiam serdecznie...
Ocierasz się o brzegi samotnie roztańczonej nadziei i
rozrzucasz myśli,jak pogubione bursztyny na plaży-tak
mi przyszły do głowy słowa mojego wiersza, podczas
czytania Twojego.Twój wiersz jest super!
Pięknie o morzu piszesz.
W spotkaniu z morskimi odmętami wolimy nie być sami.
masz zamiar wabić na zgubę? o świcie na plaży ciepło
mi się marzy... :)