Świeca
Dla Kochanej Nauczycielki, która jest mi światełkiem w mrocznym tunelu...
Licha, pusta chata.
Trzy świeczki na parapecie.
Wiatr nuci Marsza Żałobnego.
Wieje leciutko.
Igra z ogniem świec.
Wiruje między wierzbami.
Chce przypodobać się chryzantemom.
Sprytnie wślizguje się do domu Białej
Damy.
Przez szparkę we framudze.
Ach, więc tam są te świece!
Podmuch.
Jedna ze świec zgasła.
Ktoś zapłakał gorzko.
Deszcz delikatnie zapukał do drzwi.
Biała Dama wpuszcza go.
Wie, że musi.
Deszcz gra jakąś smętną piosenkę.
Biała Dama śpiewa:
" Niechciani i zapomniani
Kochani i sławni
Wszyscy kiedyś odejdą
I coś na ziemi zostawią..."
Deszcz przechadza się po pokoju.
Dotarł do parapetu.
Jeszcze tańczy poloneza z Białą Damą.
Jedna kropla.
Świeca zgasła.
Ktoś zapłakał gorzko.
Biała Dama przechadza się po pokoju.
Marsz żałobny wypełnił chatę.
Kobieta siada do fortepianu.
Gra.
" Zaśnij, zaśnij to już czas
Nie bój się, zasypia każdy z nas
Daj mi rękę ja Cię poprowadzę
Do bram nienbieskich wnet Cię
zaprowadzę..."
Biała Dama wstaje.
Przymyka oczy.
Odmawia pacierz.
Teraz zgaśnie świeca dobrej duszy.
Już jej nie ma, tu - na ziemi.
Już szczęśliwa, bo wyzwolona unosi się
ponad złem i światem...
Kochanej Nauczycielce, która stała się moją muzą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.