Świergot w koronie
A czemu ta lipa taka świergotliwa
trzecia z minutami trylem się odzywa
jeszcze oczy w mroku w głowie mara senna
a tu bladym świtem muzyka codzienna.
Zachwianym instynktem zmierzam wprost przed
siebie
i zamykam okno bo jestem w potrzebie
wykorzystać wreszcie zapotrzebowanie
na podtrzymujące siły dłuższe spanie.
Układam wygodnie swoje kruche ciało
i myślę by wreszcie usnąć się udało
zamiast Morfeusza wiersz się w głowie
plącze
zegar mi przyświeca piętnaście po
piątej.
Sen odpłynął dawno razem ze strofami
po szóstej dwadzieścia więc ochoczo
wstanę
przewietrzę klikaniem swe zmęczone myśli
a kolejnej nocy może się już wyśpię.
Komentarze (21)
bo tak mamy Vickthorze i Valerio, że czytamy, czytamy,
a potem w naszej głowie zostają jakieś slowa, zwroty i
... piszemy je potem przez mózg wyrzucone odczuciem
lśnienia :) Wiersz taki z uśmiechem, prościutki
...dobrze że jeszcze zostały z nami ptaki...choć robią
spustoszenie w ogrodzie...piękny wiersz...
noc nie przespana -ja podobnie mam -za wiersz
plusik-pozdrawiam
dobre słowa,czasem też nie śpię,ale nieraz się
pisze...pozdr.
człowiek lata czeka - treli słuchać chce, a tu sen
ucieka - za to dłuższe dnie.
Bardzo dobry wiersz...słowa sa tutaj
zbedne....pozdrawiam...
Bardzo fajny wiersz,też często tak mam.
Pozdrawiam.
fajnie, szczególnie tytuł, który czytam po swojemu -
świergot na drzewie i w głowie :) a może i po twojemu?
mam nieraz tak samo...pozdrawiam
całuski za uwagi .pozdrawiam i gratuluje świetnego
wiersza
Noc nie przespana :)
Świetny wiersz, bardzo barwny i kolorowy, ale jakże
męczący...:)
no cóż ptaki wcześnie się budzą :)Bardzo fajnie
opisałaś swoje perypetie z zaśnięciem
Bezsenność to myśli własne lub czyjeś natarczywe co
wywołują stresy co w nocy spać nie dają Ładny wiersz
powstał Pozdrowienia
dałabym: "przewietrzę klikaniem..." tak na rześko z
rańca. pozdrawiam ciepło :)
Miałem to samo w kwietniuwiosenny poranek (springs
awake)/
noc pełna bezgłośnych wrzasków/
skończyła się w samą porę./
odeszła o mglistym brzasku –/
ból też odszedł – głębiej, w norę,/
z której ukąsi szczerząc kły,/
wypadając niespodzianie./
zaspany dzień, z zarostem mgły,/
zwleka z tak wczesnym wstawaniem,/
jedynie zbudzone ptactwo/
kłapie dziobami trelem/
świergoli jak gwizdek z astmą./
pęka cisza i szaleje/
odgłosów gamą w symfonii/
miejskiej na warkot silników;/
gdy słucham tej kakofonii,/
tęsknię za śpiewem „słowików,”/
które gdy zimowa pora /
na mrozie trzaskały jak drwa/
swój wrzaskliwy „triste” chorał;/
tym melodyjnym: kra, kra, kra!/
Vick Thor 07.04.09 r.