Święta.Prawdziwa historia.
Hej, idą święta.Idą i machają z
radością,
cieszą się miliony, wszak Bóg znów o nas
nie zapomniał.
Znów będzie modlitwa, znów kolędę
zaśpiewamy,
pasterka, opłatek, pierwsze i dwunaste
danie.
Choinka, w zapomnieniu o otoczce
euforii,
prezenty, miłość roztaczana na cztery
świata strony.
Bomby atomowe w ostatniej chwili
zatrzymane,
bo pierwsza gwiazdka juz
świeci.Zaczekamy.
Karabiny w depozycie, pakty z diabłem
odraczają wojnę,
o te kilka dni w roku, gdy człowiek
oszukuje Boga.
Wśród oceanu niepojęcie wielkiego, tych
dobrych ludzi,
mały zestaw dla terroru.Na co dzień spycha
nas na krawędź cucu.
Cudu zwanego Istnienie, lecz krawędź coraz
bliżej,
zaczyna nas dopadać.Polecimy z hukiem.
Ale dziś nie mysli nikt o tym, wszak czas
radości, zapomnienia,
bo mamy święta.Kilka dni alibi, dla cichego
przyzwolenia.
Opłatki na plebani śmieją sie z ulicy,
rasista z przekorą poda rękę murzynowi,
bomby milczą, lecz na chwilę.Zaraz znów
wpiszemy kody.
Noż jest od krojenia szynki.Póki święta nie
odejdą, do zobaczenia za rok.
Nienawiść schowana pod niedzielnym
swetrem.Zło odstąpiło na jeden mały
krok.
Czemu takm jest, że człowiek tylko na te
jedna chwilę,
potrafi być człowiekiem.Bożym synem.
I nawet w te dni, udaje, że jest dobrze na
tym świecie,
a za scianą ktoś umiera.Ni kawałka
chleba.
Modlitwy jak poezja, piekne, wysmakowane w
swej świętości.
Ale to wciąż tylko słowa.Zaraz stracą na
wartości.
Obudźmy się wreszcie!Pokochajmy siebie na
zawsze i non stop.
Zatrzymajmy hipokryzję.Powiedzmy wojnom
stop!
Nakarmy tego głodnego, ubierzmy nagiego.
Za każdym razem, zanim do modlitwy
uklękniemy.
bo co to za święta, czymże nasza radosć w
ciepłym domu z zapachem ryby,
jeśli obok świat umiera, a my tego nie
widzimy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.