Świt na plaży
Kto świt wita po nocy w ciszy kolorowej dozna szczęścia przeżycia snu na jawie.
Czarne niebo, gwiazd tysięcy migotanie,
Fali szum leniwej i piasku kląskanie
Pieszczącego stopy, jak letnie kochanie.
Noc przykryła plażę i morskie otchłanie.
Ciepła bryza z klifu tuli nasze ciała
Jakby ciepło lata darować nam chciała.
Niebo pojaśniało, kolorów nabiera,
Czerń z ciemnym granatem nad wodą
zamiera.
Gwiazdy gdzieś się gubią, obłok karmin
spija,
Czerń nad horyzontem szmaragdem zawija.
Wtem wystrzela łuna, morze w ogniu
staje,
Morze krew zalewa, świt od wschodu
wstaje.
Kolorami tęczy niebo się maluje,
Jak w krzywym zwierciadle morze też
baluje.
Turkus z amarantem, złota błyski liczne
Już tańczą na falach tak jakoś
komicznie.
Błękit ze zielenią nad światem panują,
Chmurki jak panienki złotem nam
szpanują,
Gwiazd już tylko kilka przegląda się w
wodzie
Patrząc jak świt pląsa w cudownej
urodzie.
Mewy krzyk podniosły, nad fale się
wzbiły
Blaskiem zadziwione na plażę wróciły.
Tam przy horyzoncie mgły siwe się
wznoszą
Fale otulają i o ciszę proszą.
A niebo rozrzutne cudownie rozkwita,
Jak zorza polarna w przestworzach się
wita
z piórkami aniołów ludzkiej wyobraźni.
Tego nie zapomnisz. Już tęsknota drażni.
Tym co noc i poranki kochają.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.