Syn nocy
Łaskawa noc-matka grzeszników
moją opiekunką była w październiku.
Pod jej osłoną napełniał mnie radością
ten, którego teraz nazywam bożkiem i
miłością.
Słowami pieścił serce, dłońmi i ustami
badał moje ciało,
okryty czernią świat, niebo,
piekło...wszystko ze mną się śmiało.
Razem z nocą odchodził i wraz z nią
powracał,
znów całował, pieścił, dotykał, do szału
doprowadzał.
Mówił ,,Jesteś boska?- bardzo słodko
kłamał,
ale ja wierzyłam, bo wierzyć w to
chciałam.
Gdy noc odeszła, ze sobą Go zabrała.
Wróciła, lecz bez Niego, już mi Go nie
oddała.
Teraz w ramionach innego szukam tego, co On
mi dał:
Miłości, rozkoszy, tych kształtów które
nadał...
Szukam w innym choć odrobiny Niego,
Lecz nie potrafię znaleźć niczego.
Próbuję przywyknąć do innych dłoni, ust,
oczu, uśmiechu,
do innego głosu, zapachu ciała, innego
oddechu.
Lecz gdy z innym jestem, serce rwie do
Niego,
Gdy innemu w oczy patrząc szepczę o
miłości, szepty ślę do Niego.
I nie umiem nikomu dać serca, bo jest Jego
własnością
I KOCHAM, choć trwam przy innym, a On inną
obdarza miłością.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.