Synestezja
Pewność utonęła na szczycie przedostatniej
nocy,
kiedy posłodziłem sobie herbatę łyżeczką
soli,
nie zauważając różnicy smaku.
Ot, filiżanka powszedniego, jutrzenkowego
asfaltu
w kolorze krzyczącego bzu.
Dopiero osłodzone solą ziemniaki,
kazały mi ponownie przyjrzeć się
teorematowi Einsteina.
Tłumna samotność wyskakiwała żabami
z puszystego tunelu telewizora, wybuchając
ze skrzekiem o Allachu na paszczach.
Połknąłem jedną.
Lukrowaną diamentami, o konsystencji
księżycowego rogalika.
Zwątpiłem w siebie -
Jonasza
i Lewiatana w moim brzuchu,
dźwigającego na grzbiecie hipersześcienny
wszechświat.
To samo dotyczyło barw i dźwięków
piekła.
Dezintegracja miała jeden wymiar
pozytywny.
Nie zwątpiłem w Boga.
W tej kwestii zawsze byłem wątpiący.
Komentarze (7)
bardzo ciekawie, choć początek musiałam czytać kilka
razy
zatrzymuje, zmusza do myslenia
bardzo na Tak:)
dziękuję za niezwykle ciekawy komentarz pod wierszem
autorstwa mojego kolegi(o jabłonce)
Zmieniłam tytuł. Dziękuję.
Choć to zupełnie nie moja bajka,ale spodobało mi
się,nawet bardzo(szczególnie dwie ostatnie linijki).
Pozdro.
doskonały wiersz, końcówka mnie rozbawiła na maksa :-)
Słodzić solą i nie poczuć smaku, to krok od
zatracenia, wątpliwość to ludzka broń przed każdym
robionym krokiem...pozdrawiam
Tak- dezintegracja może mieć wymiar pozytywny, jednak
tylko u ludzi myślących
tak
tylko głupcy nie mają wątpliwości
Och ty , u ciebie zawsze dobrze sie dzieje , tak jak
lubię - lubię tu : słodzić; Uklony