Syzyf
Gdy znalazł kamień, jął go toczyć,
tam gdzie kazały nieść mu oczy.
Tam gdzie chciał ukryć te przeklęte,
myśli co w kamień są zaklęte.
I walczył tak, a ciężka praca,
miała ten trud mu czymś wzbogacać.
Miała wysiłek ów nagrodzić,
by mógł powtórnie się narodzić.
Nogi zapierał w ziemie twardą,
bo duszę miał okrutnie hardą.
Bo duszą czuł takie pragnienie,
że bólem może zmyć cierpienie.
Ręce do krwi pozdzierał całe,
chcąc swe marzenie pokryć szałem.
Chcąc swe marzenie tym uczynić,
by już nie dało więcej winić.
Kamień wypada, w dół się toczy,
w krzyku otwarte, patrzą oczy.
W krzyku otwarte, milczą usta,
myśl zamieniona w głaz, już pusta…
Komentarze (4)
świetny pomysł na wiersz i bardzo plastycznie pokazany
człowiek, który ucieka przed cierpieniem w pracę ponad
siły
wiele tych kamieni Syzyf musial toczyć, ale moim
zdaniem powtórzenia w wierszu nie uwydatniają tematu
,tylko go rozmywają, zwrotka 2 wers 1 "jakby", polecam
stronę z synonimami , żeby ograniczyć powtórzenia
W Twoim wierszu jwst cała prawda o życiu. Świetnie
ująłeś temat.
Całe życie jak ten Syzyf toczymy ten swój kamień-tylko
dlaczego jednym z nim pod górkę a inni maja z górki?