Szaleję
Od rana cieknie z nosa i boli mnie
głowa,
A na dworze – wiadomo – pogoda
styczniowa,
Coś tam pada, jest zimno, wiatr wieje, a
zatem,
Wchodzę sobie do knajpy, zamawiam
herbatę.
Słysząc me zamówienie pan barman z
niesmakiem
Pyta, czy może z rumem, likierem,
arakiem,
Mówi, że taki napój rozgrzewa wspaniale,
Przecież mamy karnawał i warto zaszaleć.
Ma chłop rację – ja myślę – niech się co
chce dzieje,
Trzeba uczcić karnawał, więc dziś
zaszaleję.
Nie mam pary i chyba nie będę na balu,
Więc pokażę, żem panem; tutaj, w tym
lokalu.
Zatem wyciągam portfel i liczyć się
staram,
Czy kupię do herbaty rum, likier, czy
arak,
Przeliczam swoje grosze, talary, dukaty,
W końcu... podwójny cukier biorę do
herbaty.
Komentarze (18)
Ta głową to jak dziś moja:)Dziękuję za
uśmiech:)pozdrawiam cieplutko:)
Na wesoło i z dystansem.
No i super, że bez alkoholu, alkohol niczego nie
załatwia, pozdrawiam i zdrowia życzę :)
Życiowa saTyra naszej koślawej rzeczywistości i jako
satyra ma większe prawo do ogranych środków, niż
poważna poezja. Z zaciekawieniem przeczytałam,
pozdrawiam. :)