Szalik z liści
Siedzę przy oknie
wsłuchana w ciszę
z drzew liście lecą
ich szelest słyszę
Krążą bezwładnie
tak kolorowe
trącą o chodnik
spadną na głowę
Strącane deszczem
sieką jak strzały
pragnę by jeszcze
długo spadały...
Mokre jak żaby
gdy trzymam w ręce
jesiennej laby
chcą jak najwięcej
Jak rzep przyczepią
lepkie i śliskie
a barwą ciepłą
są oczom bliskie
I lśnią połyskiem
jak but lakierek
pochowa wszystkie
jesień w kuferek
Potem na drutach
utka szal złoty
gdzie liści nuta
figle i psoty.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.