Szczegół
Otwierając powieki
opuszkami palców
delikatnie poszukuję
mego sennego schronienia.
Czekam na
ciepłą nutkę oddechu
odbijającą się o moje
skulone z zimna
ciało.
Wsłuchuję się
w szept zmierzchu,
który lekko graniczy z ciszą,
niewiadomej tęsknoty.
Budząc się
w tej mgle uczuć,
wyczuwam wiszącą nad nami
tajemnicę.
Między krzykiem a milczeniem
zapadam w otchłań myśli.
Z dnia na dzień
coraz trudniej
rozróżniam
iluzję od wiarygodności.
Komentarze (1)
Bardzo mi się podoba, choć takiego stanu nie
zazdroszczę. ;)