Szeptem w kolejny dzień
Wymodlilam te trzy krople
deszczu
które rozbiły się
o potłuczoną szybę
Wzorkiem musnęłam je
w locie
Wymachuje
bezwładnie rękami
odbić
chcę się od krawędzi
której ostrość,
tnie mi stopy
Wtaczam
swoje cele
na zapadające się
wzgórze
Potykając się
o ostatni kamień
Spadam w kolejny
martwy dzień
Ukladam klocki
swojego snu
co noc
trace element
który wtula się
w gasnące słońce
topiąc w zimnej
tafli przemijania
Tylko ciepło
Twoich obrazów
rozgrzewa
w połowie odrętwiałą
aurę egzystencji
By powieki
systematycznie
unosiły się w górę
umrzeć we wzroku Nieba
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.