Sztuka życia
Znów stoję na scenie.
Drewniana marionetka,
Która marzy by być człowiekiem.
Znów gram w przedstawieniu,
Do którego scenariusz piszą władza i
pieniądze,
A bezlitosny lalkarz miota mną,
Jak mu się podoba,
Byle tylko bym nie przemycił
Jakiejś cząstki siebie do spektaklu.
Ja nie chcę tak dłużej!
Chcę się zerwać ze smyczy lalkarza,
Który stawia się na równi z Bogiem.
Nie wierzę, że te sznurki
U moich rąk i nóg
To życiodajny napęd,
Który jest cenniejszy od powietrza.
To są moje kajdany,
Które staną się szubienicą,
Gdy lalkarzowi się znudzę.
Nie będę czekał,
Aż zrobi ze mnie opał.
Zrywam smycz!
Nie będę już dłużej grał!
Publiczność nie rozumie,
Co się dzieje.
Niemym wzrokiem patrzy
Na mnie, nieruchoma kukłę,
Która kona na scenie,
Nie mogąc się ruszyć
Bez swoich kajdan.
Ja umieram?
I co z tego.
Ta śmierć to okręt
Płynący na wyspę wolności.
Publiczność nie klaszcze?
Ach! Teraz to widzę,
Że oni to też marionetki
W tym spektaklu.
I dobrze, nie klaszczcie!
Dla mnie to dopiero początek…
Komentarze (2)
Graj swoją role nie dla sławy nie czekaj na oklaski,
graj dla wartości sprawy mimo wszystko i wszystkiemu.
Powodzenia!
bardzo wymowny wiersz...pozdrawiam