Szukając powołania
Wiersz o moim życiu i o poszukiwaniu celu...
Moje życie jest ogromną wieżą
z klocków o różnych kształtach.
Wciąż chwieje się niebezpiecznie
to w prawą to w lewą stronę.
Huśtawka nastrojów...
Budowla niepewnie stojąca na
fundamentach z kontrastów.
Nie wiem dokładnie jaki ma kolor,
bo wciąż go zmienia.
Balansuje między smutkiem a rozpaczą.
Między pomocą, a potrzebą pomocy.
Między siłą, a słabością.
Między bogatą duszą, a bezbarwnym
życiem.
I jak tu być cierpliwą?
Szukając powołania dochodzę do wniosku,
że chyba go nie znajdę.
To ono musi znaleźć mnie,
ale... ile mam czekać?
Kiedy wreszcie na moją łódź powróci gołąb,
niosący w dziobie źdźbło trawy?
Kiedy wreszcie dostrzegę ląd i zapuszczę
tam korzenie?
Jestem rośliną zamieszkałą w nieprzyjaznym
środowisku.
Żywię się wyłącznie nadzieją
i próbuję stłumić bicie serca,
któremu cierpliwość jest obca.
Trwam w bezruchu...
A Ojciec Czas bije w dzwony i nie może się
doczekać,
co za przedziwny człowiek ze mnie
wyrośnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.