Szumiały Twe ramiona
"Szumiały Twe ramiona".
02.01.2014r. piątek 14:35:00
Szumiały Twe ramiona,
Myślałem, że ma dusza w nich skona,
Jednak Ty już nie jesteś me słonko.
Ty piękna panno,
Co imienia kończy się na A.
Deszczyk pada,
A liście Twych dłoni mnie dopada
I niczym mgła dosięga.
Ja tulę się w Twe ramiona,
Bo żem się wyrwał z marzeń grona.
Szumiały Twe ramiona,
Że jestem porządku człowiek,
Jednak nim minął sekundy wiek
Ty wydobyłaś spod mych powiek
Ocean łez,
A ja nie umiem żyć bez,
Bez Miłości
I baśni,
Z czasem się wszystko wyjaśni,
wyjaśni się, że był sobie raz głaz,co mi na
drogę wylazł.
A ja go pokonałem
I do Ciebie ma Miłości się dostałem.
Szumiały Twe ramiona,
Szumiało mi także w głowie,
Mieliśmy być razem we dwoje,
A tymczasem ja się głowię,
Ja się boję,
Ogarnia mnie trwoga,
Że oprócz Boga
Nikt mnie nie kocha,
Nikt za mną i do mnie nie szlocha.
No tak,
To fakt,
Ja mam w tych sprawach pecha.
I wyszedł z tego niezły kwas,
Taka jest zasada,
Że nawet neutralna destylka
To zażyta pastylka
By tylko ogień się rozpromienił
I me życie zmienił.
Szumi8ały Twe ramiona,
Takie miałem złudzenia,
Bo nigdy w nich nie byłem wtulony,
Mimo, że widziałem w Tobie nawet postać
swej przyszłej żony.
Chciałaś się tulić,
A tymczasem wówczas już zaczynałaś swą
gierką ranić.
Kto się tuli na odległość,
Taka jest ta zawiłość,
Która się zrodziła,
Gdy Ty ze mną tak czule i tak długo
korespondowałaś.
Szumiały Twe ramiona,
Że jestem kochany,
Ty też taka dla mnie byłaś,
Ale jak ość w przełyku utknęłaś.
Tak, tak, miłe słówka, a nawet
słóweczka,
Teraz mych łez pełna piracka beczka.
Wszyscy dobrze o tym wiedzą,
Że tak wielkie i szczere uczucia wciąż we
mnie siedzą.
Szumiały Twe ramiona,
Te, które mają urok bardzo rzadki,
Bo one delikatne jak śniegu płatki.
Ja pisać Ci chciałem,
A nawet troszkę pisałem,
Ty jednak zamiast poety,
Wolałaś szukać gdzie indziej podniety.
Nie mam Ci nic złego,
To nie Twoja wina,
Że pokochałem Twe ramiona,
A teraz należą one dla innego.
Może kiedyś jakaś panna
W wieku rozrodczym doceni
I me życie naprawdę zmieni
I nie zrani,
Bo ja chcę mieć dużo dzieci,
Więc może któraś z was mi siebie poleci?
Szumiały Twe ramiona,
A może zaszumią jeszcze
Jeśli nie Twe to inne,
Ja chcę poczuć te dreszcze,
Dreszcze niewinne.
O, mój Boże,
O, mój Boże
Któż mi pomoże?
Ja chcę mieć dom,
Chce mieć tam intymny schron,
Chcę mieć swą rodzinę,
Chcę już teraz mieć dziewczynę
Jednak nie obchodzi to nikogo,
Bo kto pokocha mnie takiego?
Mam zmienić nastawienie,
Nie użalać się i być optymistą?
Fajnie powiedzieć,
Trudno to osiągnąć,
Gdy już tylko łzą potrafię przesiąknąć.
Jeszcze jest troszkę we mnie wary i
nadziei,
A może także i Miłości.
Miła pani w wieku już lub jeszcze
rozrodczym
Przygarnij mnie,
Nim życie me przeminie.
Szumiały Twe ramiona,
Żadna inna się nie liczyła,
Jednak minął czas złudnego szczęścia
I zmów moja życiowa ścieżka
Jest ulotna jak roztopiona śnieżka.
Nie ma srogiej zimy,
A ja nie wiem z jakiej winy,
Z jakiej przyczyny
Przyjdzie mi odejść w samotności z tego
świata,
Może dziś, może w trakcie lata,
Może gdzieś w bliżej nie znanym czasie,
Ale żyję, bo wierze,
Że może pokochać mnie da się
I może jakaś się znajdzie,
Co mi prosto z mostu trzaśnie,
Że ona to jest tą właśnie.
Szumiały Twe ramiona,
Teraz szumią me demony,
Bo w poszukiwaniu żony
Jestem na mieliźnie,
A nim poprzednie rany sobie zabliźnię
To pewna wieczność mnie liźnie.
A na stromiźnie,
Tej życiowej,
Znalazłem radość niesłychaną,
Może także jakąś dziewczynę,
Jak dotychczas także nie kochaną.
Chcę by było bezpiecznie,
Chcę by było tak wiecznie,
Jednak nim dobiegnę,
To znów pobłądzę,
A może nawet coś sobie skręcę.
Szumiały Twe raniona,
Tak, jestem szaleńcem,
Ale nie jestem zboczeńcem,
Tylko desperatem,
Bo nie kochanym wariatem.
Oceniłaś mnie srodze,
A ja chciałem stań na Twej życiowej
drodze,
Ale nie jako kłoda pod nogami,
Tylko jako rezerwat z kwiatami.
Teraz, gdy nie ma już nas,
Ocieram nos i błagam swój los,
By się zmienił,
By jeszcze me życie przemienił.
A ja pobiegnę bez tchu
Po zroszonym mchu
I gdzieś przy uchu
Zapragnę znów, ale tym razem realnie
poczuć,
Że w kobiecym brzuchu
Już nie są słowa i cudne obietnice,
Tylko, że rozwija się nowe życie.
Nad strumieniem nasłuchiwałem zdumiony,
Bo wyraźnie słyszałem
Jak szumiały Twe ramiona.
Zrobiłem krok do przodu
I znów doznałem zawodu.
Wpadłem w otchłań,
Porwała mnie nieznana toń,
A ma skroń
Tak bardzo zakrwawiona
I wodą obmyta
Oddała ducha,
A ja poszedłem do Nieba,
Skąd was pozdrawiam.
A za wszystkie me niegrzeczności
przepraszam
Wiem, że nie wypada,
Ale nie interesuje mnie to,
Co poprawność podpowiada,
Bo ja pójdę boso.
Może troszkę ględzę,
Ale jak stanę się starym kawalerem
To do Piero będę upierdliwym.
Szumiały Twe ramiona,
Że serce nasze zostaną połączone,
A tymczasem moje zostało srodze
zranione.
Więc teraz pozostawiam to,
Co jest w cenie
I to, co jest bezcenne
I chyba zacznę upatrywać tego,
Co jest tanie, mało warte,
Ale co ma przede mną przyjemności świata
otwarte.
Chciałem się stawać lepszym,
A tymczasem chyba w tym roku jeszcze
bardziej pobłądzę,
No chyba, że pokochasz mnie.
Komentarze (3)
Musiało porządnie zaszumieć w głowie autora,żeby takie
coś spłodzić. Ale niektórym się podoba,widocznie też u
nich z głową coś nie tak...
Nie podoba mi się.
Rozszumiały się ramiona:) O miłości można pisać bez
końca:) Twój wiersz jest tego niezbitym dowodem:) Miło
było przeczytać:) Pozdrawiam:)