Tajemnica światła
To się wciąż oddala, przemieszcza,
przesuwa… Nachodzi na mnie srebrzysta
powłoka
widnokresu.
To się przemieszcza w świetlistej aureoli
melancholijnego spojrzenia.
I drży, drżąc we mnie i poza mną w tych
cichych szeptach strzelistej topoli…
W pęknięciach sufitów, ścian zalęgły się
pogłosy
z głębokiej otchłani przeszłego czasu.
Z poszczególnych etapów minionych epok i
lat.
Nie mogę ich przegonić, odgonić,
albowiem rezonują
na zbyt wielu płaszczyznach.
Zatem śledzę je za pomocą
matematycznych wzorów
i zimnego oka mikroskopu,
wpatrując się w tę całą subatomową
menażerię.
Puste fotele jeszcze ze śladami wgnieceń po
kimś dawno zmarłym…
Po kim? Nie pamiętam.
Ale pamiętam…
… w zasadzie — nic już nie pamiętam…
Przede mną stół z pękniętym wazonem na pół,
pajęczyna, wirujący kurz…
To tutaj,
gdzieś tutaj…
Było, minęło, uskrzydliło się i odfrunęło
jak dusza mojej matki.
Jak ptak, co pozostawił
po sobie
rozkołysaną gałąź.
Pod twoją nieobecność
zamykam ciebie
w krysztale,
twoje wspomnienie,
zaginając jego krawędzie do środka.
Rozbłyska światłem,
przyćmiewając
jarzące się od wewnątrz krawędzie
przedmiotów
I milczenie
rzeczy
wykute
w kamieniu.
Tańczę na środku pokoju olśniony
srebrzystą nawałą
księżycowego blasku.
Przytulony do powietrza,
przeszywam ramionami
lodowatą próżnię kosmosu.
Podążam wokół stołu
niczym planeta okrążająca gwiazdę.
Podążam w majaku somnambulicznego zwidu.
Wydaje się, że jestem kometą z długim
warkoczem rozwianych cząstek topniejącego
lodu.
Pędzę w przestwór
wiecznej samotności…
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-09-10)
https://www.youtube.com/watch?v=LAjPEHtlnG8
Komentarze (4)
to światło mnie zachwyciło, czułam się jak w magicznej
bańce.
długie ale przeczytałem bez znużenia, na granicy
przeniknięcia tajemnicy. Pozdrawiam
Utknęłam w tajemnicy światła...
Serdeczności
Pięknie!
Metaforycznie o samotności... bólu istnienia i...
zaczytałam się...
Serdecznie pozdrawiam