Tak jest codzień.
Między zmarźniętymi palcami moich rąk
wplata się mała, a tak bardzo niechciana
łza. Spływająca po tęskniących licach
za ciepłym dotykiem kochających dłoni.
Płonie ogień woskowych świec na oknie
przygasając po westchnieniu nadziei.
Patrząc w czerń samotnej nocy, szukam
w cieniach Twojego oddechu na szyji.
Zapach świeżo zaparzonej herbaty
budzi we mnie każde wspomnienie.
Marząc byś wypił ją tej nocy ze mną
z duszy wyrywa się krzyk mego żalu.
Chcę usłyszeń głos ciepłych słów
siedzę tu poraz kolejny sama,
i tylko pozostaje mi patrzeć na niebo
topiąc się w łzach swojej samotności.
Prabuty, 09.03.2007r.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.